Obserwator!
/ 87.207.203.* / 2007-02-12 19:26
Twoje spostrzeżenia potwierdza ciągła fluktuacja wartosci dolara i stopniowa utrata jego siły nabywczej. Potężne koszty zimnowojennej konfrontacji, wojna w Wietnamie, ekspansja na wszystkich azymutach, były bardzo kosztowne, ale nie zagroziły rozwojowi ekonomicznemu USA. Amerykanie sprytnie "wykiwali" Rosję i weszli do europejskich i azjatyckich postsowieckich republik, na fali olbrzymiego entuzjazmu wyzwolonych "demoludów". Nie był temu w stanie się sprzeciwić ani poczciwy i odważny lecz naiwny Gorbaczow ani też zapijaczony Jelcyn, którego teraz Yankesi wspominają z wielkim sentymentem. Nie prędko taka kukłę, nie tylko na Kremlu ale i gdziekolwiek indziej, zdołają jeszcze wykreować. Rosja się otrząsnęła i zaczyna podliczać straty. Bilans jest bolesny, ale i riposta może być dotkliwa, gdyż na chwilę obecną półśrodki w postaci zdywersyfikowania dostaw surowców energetycznych nie są w stanie zrównoważyć potrzeb zachodnich konsumentów w tym zakresie. Brak nam rzetelnych analiz skutków, jak i publicznej debaty na temat wyników, jakie przyniosą nam poszczególne opcje, jeśli chodzi o nasze zaangażowanie w tej politycznej grze. W Rosji taka debata trwa i jest dobrze znana w akademickich gremiach Europy. Wystąpienie Putina w Monachium to tylko rezultat tych analitycznych dociekań. Rodzi się nowa „entente kordiale”. Polityczna igła rosyjskiego kompasu zaczyna się obracać w stronę Państwa Środka. Moskiewski niedźwiedź w duecie z chińskim smokiem może być autorem niejednej jeszcze, nie konieczne przyjemnej, niespodzianki.