kwant2000
/ 2010-04-15 01:24
/
Pan Forumowicz (ponad 500 wypowiedzi)
Takim "wybitnym" Polakiem był zapewne według Ciebie Czesław Miłosz. Jego miejsce pochówku jest pewnie godne KRÓLÓW POLSKICH ORAZ WYBITNYCH POLAKÓW... Jakim to wybitnym Polakiem był Czesław Milosz?
(...)Gdy w sierpniu 2004 roku zmarł Miłosz — pewien pracownik Instytutu Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, dr hab. J. Majda, odważył się publicznie zaprotestować (...) przeciwko złożeniu na Skałce jako „wielkiego Polaka" człowieka „obsesyjnie" (wyznaniowe słowo Miłosza) nienawidzącego Polski i nie mieniącego się Polakiem.(...) Jego protest był niczym innym jak rejestrem cytatów — Majda cytował tylko antypolskie teksty Cz. Miłosza („polskie świnie", „katolickie małpy" itp.). „Salon" zareagował szybko — grupa polonistów UJ (trzynaście osób, same profesory) opublikowała list piętnujący Majdę bez żadnych (ani jednego!) rzeczowych kontrargumentów (jeśli nie liczyć sofizmatycznego wiersza), zarzucający mu wrogość wobec „tolerancji i otwartości"', „ksenofobiczny nacjonalizm" tudzież podobne brednie z represyjnego słownika „politycznej poprawności" (superciekawostka: gdy dwa lata wcześniej J. Majda dużo bardziej szczegółowo atakował kontrpolskość Miłosza w swej książce, żaden jego kolega-polonista, żaden sygnatariusz listu, nie tylko przeciwko tej książce nie protestował, lecz onże Instytut Polonistyki UJ sfinansował wydanie książki!!!). W całym Krakowie znalazł się jeden uczony, prof. R. Broda (Instytut Fizyki Jądrowej), który publicznie, na łamach „Dziennika Polskiego", zbeształ wspomnianą trzynastkę, krytykując jej „kompromitujące i nieetyczne opinie", „dominującą w dzisiejszej Polsce atmosferę zakłamania" i „niszczące procesy relatywizacji wszystkiego co stanowi fundament świadomości Narodu". O samym liście trzynastki rzekł: „Jestem przekonany, że podpisy pod tym listem będą w przyszłości powodem do wstydu, zarówno w związku z jego przesłaniem, z jego treścią, jak i z formą właściwą dla zgoła innych czasów". Dr Majda i prof. Broda to rzadcy ludzie wielkiego ducha, mitologiczni sprawiedliwi w Sodomie.
(...)Problem antypolskiej litewskości i antypolskiego kosmopolityzmu Miłosza wyłuszczyłem dokładnie w rozdziale 3 („Pieski przydrożne") części III, a gdy teraz mówię o „udawaniu Greka" przez „brązowników" Miłosza — mam raczej na myśli coś innego: udawanie przez nich amnezji. Oni, zwyczajnie, nie pamiętają, że był dyplomatą za granicą (USA i Francja) w dobie stalinowskiej (czyli w dobie najkoszmarniejszego terroru bolszewickiego), co wówczas absolutnie nie mogło mieć miejsca bez poparcia UB i NKWD. Ta agenturalna „prostytucja" Miłosza wyleciała im z salonowych głów. Umknęło również z ich pamięci, że jeszcze w 1969 roku (a może i później, lecz ostatnie świadectwo pochodzi z 1969 roku) — Miłosz marzył o przyłączeniu Polski do ZSRR! Wyłuszczył owo marzenie (zupełnie serio) Herbertowi, co osłupiło Herberta. Herbert próbował wtedy wymusić na Miłoszu przyznanie, że to tylko głupi żart, lecz Miłosz upierał się, iż tego sobie serdecznie życzy. Więc Herbert zerwał stosunki, bo zerwano mu bielmo z oczu. (Waldemar Łysiak – "Salon Rzeczpospolita kłamców”)