Forum Forum dla firmKadry

Dodatkowe urlopy na szkolenia: posłowie na "tak"

Dodatkowe urlopy na szkolenia: posłowie na "tak"

Wyświetlaj:
Aga1571 / 2011-05-26 11:35
Dzień dobry.
Chciałabym zapytać, czy w przypadku, gdy pracodawca wyraził zgodę na wykorzystanie materiałów firmy do napisania pracy magisterskiej, to jest to równoznaczne z wyrażeniem zgody na podnoszenie kwalifikacji. I czy w tym przypadku należy mi się urlop na pisanie pracy magisterskiej i obronę. Pozdrawiam
Agnieszka
Bernard+ / 83.22.116.* / 2010-04-20 11:44
Uchwalone nowe przepisy są małym i dość fałszywym plastrem na wielką ranę Polskiej gospodarki i Polskiego szkolnictwa
Wielu zabierając głos odnosi się tylko do niektórych aspektów zjawiska bezrobocia w ogóle i bezrobocia wśród absolwentów polskich szkół w szczególności. Każdy, bowiem patrzy na to zjawisko przez pryzmat swoich osobistych doświadczeń a wiadomo im człowiek jest młodszy tym doświadczeń ma mniej.
Mam obecnie 60 lat i 43 lata stażu pracy, Po 55 roku życia po kolejnym kontrakcie nie chciał mnie już zatrudnić nikt za godziwe wynagrodzenie a ja nie godziłem się pracować za wynagrodzenie jakie otrzymują absolwenci. Więc zarejestrowałem działalność gospodarczą na własny rachunek i świadczę usługi kilkunastu mikroprzedsiębiorcom i kilku małym przedsiębiorcom sprzedając im swoją wiedzę, doświadczenie i umiejętności.
Między innymi świadczę usługi w zakresie organizacji, zarządzania, ISO, zamówień publicznych, prowadzenia akt osobowych i BHP. W Polsce gdy Mikroprzedsiębiorca rozwija się i chce zatrudnić pracownika to zgłasza się wielu absolwentów, ale ich wiedza teoretyczna, jaką zdobyli na uczelni lub w szkole średniej najczęściej nie jest taka, jakiej potrzebuje pracodawca. Uczelnie uczą tego, co łatwo i tanio jest uczyć, bo wystarczy uniwersalna sala wykładowa i projektor do komputera, aby wyświetlać slajdy z tekstem. Uczelnie robią również nabór na takie studia, na które zapisuje się najwięcej kandydatów i opłaca czesne a niestety najwięcej kandydatów chce studiować łatwe i modne kierunki jak socjologia, psychologia, filologia polska, angielska, kulturoznawstwo, bibliotekarstwo itp. Wiadomo dlaczego każda uczelnia prywatna i państwowa nawet politechnika otwiera kierunek zarządzanie i marketing, bo takie studia są najmodniejsze i rozbudzają w młodych ludziach nadzieję na pracę na wysokich kierowniczych stanowiskach z odpowiednio wysoką gażą. Uczelnie proponując studia zarządzania jako pierwsze studia zawodowe okłamują studentów, bo aby czymś w realnej gospodarce zarządzać to trzeba wpierw się na tym znać. Aby zarządzać stocznią trzeba znać przemysł stoczniowy i znać się na budowaniu statków, aby zarządzać samochodową bazą transportową trzeba znać dobrze zasady wykonywania usług w transporcie samochodowym, aby zarządzać mleczarnią to trzeba znać się na przetwórstwie mleka itp. itd. Przedsiębiorstwa w realnej gospodarce potrzebują mniej niż 10% wyprodukowanych absolwentów zarządzania i marketingu i innych łatwych i tanich w kształceniu kierunków cóż, więc dziwnego, że 90% absolwentów nie jest zatrudnianych zgodnie z kierunkiem ukończonych studiów i pracę zgodną z kierunkiem studiów dostają tylko nieliczni i to po znajomości. Jeżeli firmy potrzebują kierowców samochodów do przewozu ładunków niebezpiecznych i operatorów ciężkiego sprzętu budowlanego, zbrojarzy i cieśli do pracy na wysokości, oraz techników i inżynierów różnych specjalności, biegle czytających rysunki i schematy techniczne, umiejących organizować i nadzorować skomplikowane procesy technologiczne, znających budowę i zasady eksploatacji automatycznych linii produkcyjnych a uczelnie kształcą specjalistów od biologii owadów i ochrony traszek oraz ornitologów i psychologów klinicznych, religioznawców, filozofów i teologów, specjalistów znających przepisy ochrony środowiska i umiejących badać metodami laboratoryjnymi poziom zanieczyszczenia powietrza, gleby i wody oraz masowo uczą na miernym poziomie marketingu i zarządzania to nic dziwnego, że podaż nowych pracowników i popyt na pracowników rozmijają się w sposób bolesny dla absolwentów a kosztowny dla podatników. Najpierw wszak za pieniądze podatników kształci się w nadmiarze specjalistów potrzebnych w niewielkiej ilości, wypuszczając na rynek pracy absolwentów na których nie ma zapotrzebowania. Ale tak uczelniom i szkołom jest łatwiej zarabiać a studentom łatwiej jest zdobyć tytuł licencjata i magistra. Potem, skoro nikt nie chce zatrudniać kolejnych nadwyżek specjalistów do badania życia gadów, lub znajomości psychologii albo marketingu, bo jeżeli nic do sprzedania nowego nie projektujemy i nie produkujemy to i nie potrzeba tylu kierowników sprzedaży i przez to nie powstaje większe PKB i w konsekwencji dlatego jesteśmy najbiedniejsi, w UE. A o zgrozo spotykam absolwentów wyższej szkoły zarządzania, marketingu i języków obcych, którzy w czasie szkolenia BHP nie potrafią z kalkulatorem w ręku obliczyć ile metrów na sekundę pokonuje samochód jadący z prędkością 100 km/godzinę. Nie potrafi tego również aż 40% zawodowych kierowców. Czy to jest normalne? Czemu więc się dziwić, że Polska zajmuje niechlubne pierwsze miejsce w Europie pod względem ilości analfabetów funkcjonalnych wśród osób w przedziale wieku 18- 65 lat!!!? Autonomia uczelni w zakresie tego jakie kierunki kształcenia za państwowe pieniądze otwierać i ilu absolwentów „wyprodukować” powoduje, to że produkują uczelnie takich absolwentów których koszty ogólne kształcenia są niskie więc wpływające do uczelni z
Bernard+ / 83.22.116.* / 2010-04-20 11:50
Przepraszam oto ciąg dalszy:

Autonomia uczelni w zakresie tego jakie kierunki kształcenia za państwowe pieniądze otwierać i ilu absolwentów „wyprodukować” powoduje, to że produkują uczelnie takich absolwentów których koszty ogólne kształcenia są niskie więc wpływające do uczelni z budżetu pieniądze można wtedy przeznaczyć w większej części na dodatkowe wynagrodzenia dla wykładowców klepiących przez kilkanaście lat stale te same treści przez 7 dni tygodniu od rana do późnych godzin wieczornych na płatnych studiach zaocznych. Mamy więc połowiczny sukces polegający na tym, że w Polsce większy procent absolwentów szkół średnich studiuje niż w Szwecji i większy procent studentów kończy studia i uzyskuje dyplomy ale te dyplomy są dowodem zdobycia wiedzy w zakresie takim, na który nie ma pełnego i ekonomicznie uzasadnionego zapotrzebowania ani w sferze rozwijających się przedsiębiorstw ani w jednostkach i instytucjach budżetowych. A stale pogłębia się brak konkretnych fachowców o wykształceniu technicznym różnych specjalności na wszystkich poziomach wykształcenia zawodowego, średniego i wyższego. Trzeba więc bezrobotnych magistrów i absolwentów szkół pomaturalnych za pieniądze podatników kolejny raz przekwalifikowywać na niskiej jakości kursach organizowanych przez Powiatowe Urzędy Pracy aby naprawiać błędy w określaniu kierunków i specjalności kształcenia w Polskich szkołach wyższych i średnich zawodowych. To wielkie marnotrawstwo sił i środków nie sprzyja szybkiemu dogonieniu poziomu PKB per capita bogatszych bo bardziej produktywnych i efektywniej inwestujących w kapitał ludzki krajów UE. Przypomnę, że za 2009 rok PKB wypracowane przez 38 milionów Polaków pierwszy raz zrównało się z PKB wypracowanym przez 9 milionów Szwedów. Teraz Sejm uchwala kolejny bubel prawny aby przerzucić koszty szkolenia pracowników na ich pracodawców i ich kolegów z pracy. A może by zacząć inaczej gospodarować środkami publicznymi i przestać uczelniom płacić za szkolenie bezrobotnych magistrów ogólnie wykształconych ale nic konkretnego potrzebnego przedsiębiorstwom w procesie wytwarzania PKB nie umiejących samodzielnie zrobić. Jeżeli absolwent do 12 miesięcy nie znajduje pracy, to uczelnia lub szkoła, która go "wyprodukowała" powinna mieć obcięte fundusze na kształcenie na tym kierunku i specjalności. Może by zamiast kolejnego wyciągania pieniędzy z kieszeni pracodawców i pracowników na pokrywanie kosztów kształcenia zacząć szkolić pracowników w szkołach na zamówienie pracodawców? I finansować szkołom 100 % kosztów kształcenia tych uczniów i studentów którzy zostali skierowani przez pracodawców gwarantujących, że tacy specjaliści są im potrzebni i przez minimum pięć lat będą w tej firmie zatrudniani. Jeżeli szkoła techniczna otrzymuje zamówienie na 30 spawaczy w osłonie gazów szlachetnych a politechnika na 15 inżynierów w specjalności transport bliski w zakładach przetwórstwa spożywczego lub automatyzacji procesów gięcia i zgrzewania albo w innym zakresie w którym trzeba rozwijać nowe technologie lub nowe sposoby organizacji procesów projektowych lub budowlanych to powinna otrzymać wtedy z budżetu pełne pokrycie kosztów ich kształcenia zajęć praktycznych i zakupu potrzebnego wyposażenia. A jeżeli uczelnia sama sobie ustala, że zrobi nabór 500 studentów marketingu i zarządzania to dotacja z budżetu powinna wynosić tylko 80 % kosztów a 20% powinno być odpłatności studentów. To miałoby lepszy wpływ na dostosowanie pracy szkół do potrzeb gospodarki niż te pomysły na wyciąganie pieniędzy od przedsiębiorców.
Wiktor Ryś / 81.210.120.* / 2010-04-15 13:38
a kto za to zapłaci? Tylko podatnicy a w większości pracodawcy sektora prywatnego - czyste złodziejstwo i kolejny podatek dołożony do kosztów pracy - za kilka lat nawet się ie obejrzymy jak zaleją nas Chińczycy i będziemy grzecznie bez żadnego socjału za miskę ryżu zasuwać po 20 godzin śpiąc w miejscu pracy. - Pracodawca zatrudniający 24 pracowników i już nikogo nie zatrudnię by nie płacić kolejnego złodziejstwa czyli PEFRONu - choć potencjał produkcyjny bym miał - pewnie założę drugą firmę by się nie dać złodziejom.
SED / 81.210.120.* / 2010-04-16 09:13
Mnie też się to podoba posłowie i senatorowie w końcu żyją z naszych pieniędzy (podatników) a najwięcej generuje sektor prywatny - więc jak nam dowalą dodatkowych kosztów i podatków to pojedziemy w świat tam generować bo polak potrafi
pkk / 81.210.120.* / 2010-04-15 16:23
jestem za - ktoś ma zdrowe podejście do życia
o0i9 / 83.16.138.* / 2010-04-20 13:53
Tak już było, za komuny.
Rrk / 83.3.175.* / 2010-04-16 10:12
Założenie generalnie słuszne o podnoszeniu kwalifikacji zawodowych lecz dlaczego godziny nieprzepracowane mają być płatne(pracownik inwestuje "w siebie").Takie myślenie jest charakterystyczne dla budżetu Z praktyki wiem że w wartościowych pracowników inwestuje sie bez bez szczególnych regulacji prawnych. Mamienie PIT-em to tylko część podatków , a co z ZUS-em ? i pochodnymi np.urlop od urlopu,staż pracy itp. Dobrze by było gdyby nasi "wymyślacze" wcześniej uchwalili ustawy w których spójne będzie prawo podatkowego i przepisy ZUS-owskie nie wspominając oraz innych kwazi podatkach .

Najnowsze wpisy