Teoretycy teologii KK nie zdawali sobie zapewne sprawy jak wielkim problemom doktrynalnym przyjdzie stawić im czoła. Z wielkim bólem i ze wstrętem musieli w końcu przyjąć do swojej świadomości fakt, że Ziemia nie jest plaska i nie unosi się na grzbietach czterech żółwi na wielkim oceanie, lecz jest okrągła i na niczym się nie unosi lecz sama krąży wokół słońca. Co prawda wiele osób za głoszenie takiego poglądu zostało spalonych żywcem w tym Giordano Bruno, ale postępu nauki to nie zatrzymało. Wczasach średniowiecza braciszkowie i apostołowie nieba dzielnie walczyli przeciwko wykonywaniu sekcji zwłok, bo niepojęte było żeby ludzie oceniali jak zbudowane jest dzieło Boga. Oczywiście także przegrali , bo pędu człowieka do wiedzy i do poznania tajemnic przyrody zahamować się nie da. Dziś znowu KK ma do przełknięcia wielką żabę i może czasami tą żabą się zadławić. Tym problemem jest "in vitro" - takie niepozorne dwa słowa a mogą pogrzebać całą dotychczasowa doktrynę Kościoła Katolickiego. Problem polega na tym ,że jest to metoda pozaustrojowego poczęcia człowieka - czyli poczęcia bez grzechu pierworodnego, zatem narodzony w ten sposób człowiek też nie jest naznaczony grzechem pierworodnym. Jeżeli zważymy , że takich ludzi jest dużo i będzie coraz więcej, to oznacza to , że dla nich Chrystus nie musiał umierać na krzyżu bo oni nie potrzebują odkupienia. Wtedy w gruzy pada cała doktryna wiary i cała swoista teologia wyzwolenia KK. Dlatego hierarchowie tak płaczą i reagują tak nerwowo. Tak to jest jak na naszych oczach umiera jedna z największych monoteistycznych religii świata.