Szanowni Pańtswo,
Jeśli w ogóle uznajemy fakt, że państwo może nas łupic podatkami, niech łupi równo wszystkich. Równo albo... proporcjonalnie. Czyli procentowo. Udowodnione jest, że pewien poziom fiskalizmu jest OK. Czyli np. 10-15% zapłacimy, a powyżej 20% zaczynamy kombinowac (czyli nie bierzemy rachunku, udajemy,że nie ma, częśc dajemy pod stołem, zdrowie bezcenne itd.). Polecam uwadze koncepcję tzw. krzywej Laffera. Sam jestem lekarzem, podatek płacę od każdej swojej zarobionej złotówki, ale wierzcie mi, w środowisku uchodzę za frajera - toż to wszystko bezkarne, nikt nie udowodni. Nie jestem święty, gdy korzystam z usługi prawnika, też wolę nie płacic
VAT i nie nalegam na fakturę. O ileż prościej byłoby, gdyby faktycznie istniały albo odpisy na usługi (czyli rozliczam wydatek na lekarza - przecież per saldo opłaca się to państwu, bo odciążymy wtedy mocno niewydolny system ubezpieczeń społecznych), albo w przypadku wygranej sprawy - całkowity zwrot kosztów na prawników (obecnie jest tak, że wg stawki umownej minimalnie muszę zapłacic adwokatowi np. 1.500, a jak wygram, to sąd od powódki w przypadku oddalenia czyli niesłusznego pozwu - nakazał zwrot 77 zł; do dziś nie zapłaciła, ale to nieważne - chodzi o zasadę, kompletne bezhołowie i oczywiście wspieranie korupcyjnego systemu budzącego brak szacunku do prawa i norm). Pozdrawiam, bądźmy uczciwi, to się wszystkim opłaca, jak wszyscy zaczniemy kraśc, to dokąd zabrniemy? To nasz kraj, nasza ulica, dzielnica....