Ekspert od Balerowicza, z wiadomą tezą. Oszczędzajcie więcej w bankach, a będziecie mieć więcej spamu i ulotek, pod tytułem, kup pan kredyt.
Analizujmy sytuację bardzo dobrze opłacanego pracownika. Powiedzmy 10 tysięcy na miesiąc, do rączki. Założy rodzinę, albo i nie, bo musi pracować i pilnować kariery. Więc na razie, poznaje świat, w częstych wojażach, rozwożąc przy okazji swą kasę po świecie. A jeżli już założy tę rodzinę, to dziecko co najwyżej jedno, bo brak czasu, bo kariera. Dom może by pobudować, ale trzeba by kosić trawniki, myśleć o opale na zimę i czy dach nie przecieka. Więc po co się męczyć. Lepsze mieszkanie w ogrodzonym osiedlu. Kupi co najwyżej drogi samochód, a nadmiar kasy, "zakisi" w banku na koncie. No i mamy źródło super kredytów i okazyjnych chwilówek.
A na drugim końcu, są ludzie np. z trójką dzieci i dochodami na pozimie średniej krajowej, albo poniżej tej średniej. Tacy, oszczędności w bankach nie mają, bo i z czego oszczędzać. I te półtora tysiąca, jakie dostaną na swe dzieciaki, wydadzą od ręki. Na ubranie, na jedzenie, na lepsze wyposażenie domu. Może na dodatkowe lekcje, czy korepetycje. Jednym słowem, otrzymane wsparcie, pobudzi koniukturę na rynku, a nie akcję, weź Pan chwilówkę. Należy dodać że z 500 złotych na dziecko, od ręki wraca do skarbówki 100 złotych, w postaci podatku
VAT. A docelowo 250 złotych, bo tyle mniej więcej, wynosi sumaryczne opodatkowanie w Polsce. Poza bezpośrednimi wpływami podatkowymi, należy także miec na uwadze wpływy pośrednie. Bo jak wiadomo, zwiększone zapotrzebowanie na produkty, spowodować musi wzrost produkcji i zatrudnienia. A więc i podatków CIT, oraz PIT. Reasumując, 500 złotych na dziecko, będzie kołem zamachowym gospodarki. Dla produkcji, a nie dla giełdy i lobby finansowego. I stąd bierze się tak głośny kociokwik z ich strony.
Reasumując, popieram program dofinansowania rodzin. Choć sam nie będę z niego korzystać. Dwójkę potomstwa mam już dorosłą, a na jedno, jak wiadomo dofinansowanie nie przysługuje.