Bernard+
/ 79.187.8.* / 2009-06-03 21:19
Od 1970 roku w Polsce każda władza daje z budżetu prezenty tym grupom społecznym i zawodowym, których się boi a zabiera tym grupom, których bać się nie musi, bo nie mają zorganizowanych struktur walki o interesy ekonomiczne i nie są bezwzględne w walce o pieniądze wypracowane przez innych skromniej zarabiających Polaków.
Tak będzie jeszcze tak długo jak długo w Polsce nie ma organizacji Polaków, samo zatrudniających się, mikroprzedsiębiorców prowadzących maleńkie, ale samofinansujące się przedsiębiorstwa, w których głównie pracują członkowie rodziny. Nadal nikt skutecznie nie reprezentuje małych przedsiębiorców zatrudniających do 10 osób i ich pracowników, którzy pracują po 10-12 godzin na dobę we wszystkie soboty a często i w niedziele, bo stale muszą gonić rosnące koszty prowadzenia działalności gospodarczej i uchwalane przez władze, różnorodne obciążenia, aby władza miała, z czego fundować luksusowe układy zbiorowe i ekstra ustawy emerytalne oraz umarzać niezapłacone składki, górnikom, stoczniowcom, kolejarzom, i innym pieszczochom władzy. A tymczasem pomiędzy rokiem 1989 i 1998 zatrudnienie w administracji rządowej wg oficjalnych danych GUS wzrosło tylko o 200%. Potem jeszcze powstały powiaty, ale w miejsce zlikwidowanych województw zostały powołane ośrodki zamiejscowe urzędów wojewódzkich i zatrudniające kolejne watahy urzędasów urzędy marszałkowskie. Więc administracja rozwija się prawie jak w piosence Wojciecha Młynarskiego o miasteczku na dzikim zachodzie gdzie na jednego mieszkańca jeden szeryf przypadał. Dziś zatrudnienie bezproduktywnych urzędników jest już 4 razy większe niż w roku 1989. A liczba pracujących w rentownym czyli dochodowym przemyśle jest o połowę mniejsza. Polska pod światłym przewodem posłów, którzy w ubiegłej kadencji już w rok po wyborach zrobili matury dąży do modelu państwa solidarnego dobrobytu, w którym jeden Polak pracujący w sferze prywatnej płacący podatki i składki obowiązkowe będzie utrzymywał: jednego urzędnika, jednego pracownika budżetówki (nauczyciele, lekarze, sędziowie, policjanci), jednego rolnika, jednego emeryta lub rencistę i jednego bezrobotnego, czyli razem 4 - 5ciu innych polaków wraz z ich rodzinami. Tak, więc jeden płacący podatki będzie utrzymywał opłacanych z podatków i składek obowiązkowych, co najmniej 20 osób a dla utrzymania własnej rodziny będzie musiał jej członków wysłać do pracy za granicą. Gdy przeanalizujemy w średniej wielkości powiecie 120tys mieszkańców budżet Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie okazuje się, że aby przyznać 100zł zasiłku biednej rodzinie trzeba w budżecie mieć kolejne 150zł na koszty funkcjonowania tego Centrum.
Jeżeli po 20 latach od rozpoczęcia zmiany ustroju nadal istnieją wielkie państwowe zakłady pracy niebędące przedsiębiorstwami, bo nie są to organizmy zdolne do samofinansowania się nie wypracowują bowiem środków na swoje niezbędne inwestycje, na rozwój i modernizacje i nadal istnieje pasożytniczy około miliona osób liczący czołowy odział wielkoprzemysłowej klasy robotniczej walczącej brutalnie o utrzymywanie i zwiększanie swoich przywilejów kosztem słabszych choć pracowitszych Polaków. To, dlatego Polska jest najbiedniejszym narodem w Unii Europejskiej mającym PKB na głowę mieszkańca za 2007 rok wynoszący tylko 54% średniego PKB dla całej, UE. Tymczasem już wiele lat temu Peter Drucker pisał w swoich podręcznikach, że „ przedsiębiorstwo, które nie potrafi wytworzyć zysku, czyli nie przynosi dochodów społeczeństwu jest pasożytem społecznym albowiem więcej od społeczeństwa, w którym działa pobiera dóbr niż temu społeczeństwu zwraca.
Gdy uniemożliwimy egzystowanie w polskim społeczeństwie przedsiębiorstw pasożytów, to wszyscy będziemy bogatsi a pasożyci słusznie zbiednieją, jeżeli nie wezmą się do uczciwego wykonywania pracy zamiast więcej czasu poświęcać na strajki, blokady i protesty - niech więcej pracują za skromniejsze wynagrodzenia tak jak musiało zrobić wielu bezrobotnych zakładając działalność gospodarczą na własny rachunek i ryzyko.
Gdybym miał przywileje też bym się domagał ich utrzymania dla mnie i im większe przywileje bym miał tym zachłanniej bym ich bronił. Ale ponieważ nie mam żadnych przywilejów a muszę wbrew swojej woli pracować na przywileje innych Polaków, bo sejm i rząd ustanowili złodziejskie prawo okradające mnie i moją rodzinę a mam 3 dzieci i 3 wnuków oraz 60 lat i muszę pracować do 65 lub do 67 roku a ukradzione mi pieniądze dostają 45 letni emeryci pracujący na czarno i zabierający miejsca pracy moim dzieciom. Rząd i Sejm zamiast za moje podatki budować drogi i wyposażać szkoły w komputery i komplety podręczników, aby moje 7 letnie wnuki nie musiały nosić do szkoły 9 kg tornistrów realizuje złodziejskie prawo uchwalone przez zdemoralizowanych posłów i przeznacza moje pieniądze na przywileje dla zdemoralizowanych trwającym 60 lat socjalizmem leni nie licząc się z moim zdaniem, jako pracującego i uczciwie płacącego podatki i składki a ciągle Rządzący konsultują swoje decyzje z ty