kwl
/ 82.210.151.* / 2008-11-12 11:44
Słabe wykorzystanie starszych ludzi w firmach jest, jak sądzę, fragmentem szerszego zjawiska. Kilka lat temu pracodawcy w Polsce byli bowiem rozkojarzani nadpodażą dobrze wykwalifikowanej, taniej siły roboczej. Można było wybierać spomiędzy tłumów wchodzących na rynek pracy młodych ludzi, a starsi pracownicy byli w tym momencie mniej atrakcyjni - mieli często wyższe (realne a nie formalne) kwalifikacje (czytaj: trzeba im było więcej zapłacić), trudniej ich było zbajerować opowieściami o świetlanych perspektywach, trudniej ich było wciągnąć w wyścig szczurów, często mieli trudne do zmodyfikowania nawyki i oczekiwania. O wiele łatwiej było się ich po prostu pozbyć, zamiast ustawiać dla nich jakieś specjalne programy.
Jednak świat się zmienił i to zmienił w sposób nieodwracalny. Następnego wyżu demograficznego nie będzie przez wiele lat, a przed Polakami otworzyły się rynki pracy krajów UE. Niestety, kierownictwa wielu polskich firm, często przyzwyczajone do prostackiego, autorytarnego kierowania ludźmi i uśpione niedawnymi tłumami młodzieży szukającej pracy, potraktowały zmienioną sytuację jako przejściową aberrację. Sądzą, że sytuacja wkrótce się zmieni, gdyż Polacy wracać będą z emigracji (większość nie wróci, a już na pewno nie na takich warunkach jak poprzednio), uda się zastąpić Polaków Ukraińcami, Białorusinami czy nawet Chińczykami (na dużą skalę chyba jednak nie), bieda i kryzys ponownie zmuszą ludzi do brania każdej pracy (na razie nie wydaje się, aby kryzys w Polsce miał być aż tak głęboki). Zdaje się więc, iż trzeba się będzie po prostu przeprosić ze starszymi pracownikami. Może i słabiej się oni poruszają w świecie nowoczesnych technologii, ale za to przechowują oni pamięć firmy i więcej wiedzą o ludziach i meandrach ich psychiki - a to chyba też się liczy.