PO to partia pozorów. Dalsze jej istnienie jest coraz groźniejsze dla Polski. To partia widmo, niekompetentni ludzie, różne afery, aferki i układy, brak odpowiedzialności, jak to w PO - odpowiedzialność się rozmywa.
To także pozorant Bronisław Komorowski, wiszący na sznurkach, wcześniej Donalda Tuska i obecnie Ewy Kopacz, człowiek, który przespał swoją pięcioletnią kadencję, a uaktywnił się w ostatnich dwóch tygodniach, podejmując absurdalne decyzje, kiedy porażka realnie zajrzała mu w oczy. PO myślało, że płynąc na tzw. wyimaginowanym zaufaniu społecznym, zaciągnie Bronisława Komorowskiego na kolejne pięć lat prezydentury.
PO myślało, że ciemny lud, a światły na pewno, został kupiony miazmatem Prezydenta.
W piątek w Toruniu doszło do próby zamachu, nie wiadomo na ile groźnego, bo skutki incydentu zostały udaremnione. Politycy Platformy zwrócili uwagę na inspiracje pisowskie, ale kto wie, czy sami nie byli autorami tego zdarzenia, przewidując słusznie, że tak spartaczona kampania niesie realne zagrożenie przerżnięcia wyborów przez aparatczyka Bronisława Komorowskiego.
Jeszcze raz publicznie zasugerowano pozór. Ten pozór jest ważny dla elektoratu PO, PO próbowało kolejny raz postraszyć PiS-em. Żaden wniosek PiS nie wpłynął do sądu, bo i po co? Wybory wygrał Andrzej Duda, kandydat, który dał się poznać jako uczciwy, rzetelny i prawdomówny człowiek. Jaki będzie? Zobaczymy. Ale z pewnością nie ospały i nie chodzący na czyichś sznurkach.
Polsce grozi jednak dalszy pozór. Pozorny kandydat Bronisław Komorowski, wykręcający się od odpowiedzialności odpadł. I bardzo dobrze. Pozostał pozorny premier rządu PO, który szykuje się już do wyborów parlamentarnych.
Pozerzy PO.