Bernard+
/ 83.22.137.* / 2008-09-01 20:46
W wielu szkołach tak układane są plany lekcji, aby każdy nauczyciel miał jeden dzień w tygodniu roboczym bez zajęć, bo wszak 18 lekcji tygodniowo dzieląc przez pięć dni w tygodniu to tylko 3 dni po 4 lekcje oraz 2 dni po 3 lekcje. A przy pensum 22 godziny tygodniowo to 2 dni po 6 lekcji i 3 dni po 5 lekcji, więc robi się tak, że zamiast tego pewni nauczyciele mają 4 dni pracy w tym 2 dni po 5 lekcji i 2dni po 6 lekcji a dzięki temu mają jeden dodatkowy dzień wolny od pracy. I to jest kolejny przywilej realizowany kosztem naszych dzieci, bo z tego powodu część uczniów musi mieć lekcje np. WF nie codziennie po jednej, ale w jeden dzień dwie lub 3 lekcje polskiego pod rząd w jeden dzień. Czas nauki w niektóre dni po 7 lekcji od rana a w inne dni po 4 lekcje od godziny 10.25 Układając plan lekcji dyrektor musi, bowiem kierować się nie dobrem dzieci i równym logicznym obciążeniem ich lekcjami w poszczególne dni tygodnia, lecz musi kierować się dobrem nauczycieli funkcyjnych w związkach zawodowych lub nauczycieli, którzy są radnymi, aby mógł obstać i nadal pełnić swoją funkcję musi tym nauczycielom zrobić jeden dzień w tygodniu wolny, bo nie mogą mieć tzw. okienek do spędzania w szkole w pokoju nauczycielskim gdyż nie potrzebują czasu na sprawdzanie klasówek w szkole lub na przygotowanie pracowni do ćwiczeń z chemii itp. W wielu szkołach nadrzędny jest interes nauczycieli a nie uczniów. Zapomina się, że my rodzice i wszyscy podatnicy opłacamy nauczycieli po to, aby jak najlepiej uczyli i wychowywali nasze dzieci a nie po to, aby zostając nauczycielem można było łatwo i szybko dostać emeryturę i iść potem pracować sobie gdzie indziej. Proszę nie używać kłamliwego argumentu, że nauczycielka mająca 55-60 lat i nauczyciel mający 60-65 lat nie może w tym wieku uczyć dzieci z klas 1-3 oraz w liceum takich przedmiotów jak literatura język obcy czy matematyka itp. skoro profesorowie wyższych uczelni mogą to robić do 80 lat życia. I wiem, o czym piszę, bo byłem nauczycielem i byłem przełożonym inspektorów oświaty i byłem studentem jeszcze kilka lat temu mając 49 lat kończyłem 3-cie studia podyplomowe, na których wykładowcą był 80 letni profesor Karol Podgórski i jego wykłady były o wiele ciekawsze oraz wartościowsze niż młodszych od niego o połowę panów i pań dr i prof.
W okresie PRL-u szkoła pracowała również w soboty i jakoś nie przeszkadzało to nauczycielkom szkół wszystkich typów pracować do 65 roku życia a życie było wtedy o wiele trudniejsze niż obecnie chociażby z powodu trudności zrobienia zakupów, więc nie przesadzajmy, że każdy nauczyciel po 55 roku życia ma starczy uwiąd mózgu i nie nadaje się już do pracy. To tylko zwykła egoistyczna chęć zachowania swoich przywilejów kosztem reszty społeczeństwa. Które będzie musiało ponosić większe obciążenia i pracując dłużej niż do 65 roku żyć skromniej nic w zamian nie dostając od zbyt licznej mocno nieliczącej się z resztą społeczeństwa kasty uprzywilejowanych, bo najgłośniej protestujących, choć wcale nie najciężej pracujących nie przypadkowo wszystkie kasty uprzywilejowanych popierają się w protestach strajkach i niby głodówkach? Śmiech bierze, gdy nauczycielka o wzroście 160 cm z obwodem talii 150cm mówi w telewizji o rozpoczętej głodówce na znak protestu przeciwko zamiarom rządu ograniczenia przywilejów emerytalnych. Skoro obecnie średnia długość życia jest o kilka lat szczególnie u kobiet dłuższa niż przed 20 laty to mówienie o szkodliwych warunkach pracy jest zwykłym kłamstwem. Aby kilka milionów obywateli mogło dłużej pobierać wyższe emerytury to cała reszta społeczeństwa musi więcej ze swoich zarobków oddać na ich sfinansowanie i nie może być tak, że ten, kto Ciebie finansuje ma o 10 lat dłużej pracować i ponad połowę swoich zarobków oddawać do budżetu i ZUS, aby uprzywilejowani mieli większe emerytury niż zarobki tych, którzy mieli by je finansować. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, że 14, 5 mln pracujących z tego tylko 5, 5 miliona pracujących w sferze przedsiębiorstw nie jest w stanie utrzymywać 13, 5 miliona emerytów i rencistów, z których 3, 5 miliona to emeryci przedwcześni. I jeszcze utrzymywać cała rozdęta admin9istrację i sferę budżetową. Najwyższym poziomie. Musi wpierw wzrosnąć społeczna wydajność pracy polaków, aby było, z czego wypłacać te świadczenia a to nie następuje, bo wzrost płac i wzrost świadczeń o kilka długości wyprzedza wzrost wydajności
PS. przestałem pracować, jako nauczyciel, bo dzięki kolejnym studiom awansowałem na wysokie stanowiska kierownicze i ze smutkiem oraz z obawą o przyszłość Polski dziś przyjmując do pracy świeżo upieczonych absolwentów niektórych średnich i wyższych szkół stwierdzam, że wielu z nich nie potrafi odpowiedzieć na takie pytanie: ile metrów na sekundę pokonuje samochód, który jedzie z szybkością 100km/godz. W ostatnim tygodniu na 5- ciu kandydatów do pracy było aż 3 w tym jedna osoba z wyższym wykształceniem niemogąca sobie przy pomocy kalkulatora, kartki i długopisu poradzić z tym pytaniem w ciągu 3 minut. C