kosik
/ 81.164.237.* / 2006-01-21 03:41
A ja wyjechalam do Belgii... zaraz po studiach, jako opiekunka do dziecka.
Mialam w pamieci obraz biednego studenta czyli siebie, wiecznei dorabiajacego, zeby na fajki starczylo - w perpektywie slaba platna prace, mieszaknie z rodzicami - a moze i latami - wzorem kolezanki wyjechalam jako au-pair czyli opiekunka do dziecka. Obieclaam sobie ze zrobie co moge zeby nie wrocic.
Po roku zahaczylam sie w restauracji, zycie na zachodzie oszolomilo mnie, nie powiem, za jakas tam prace bez kwalifikacji bylam w stanie wynajac sobie mieszkanie- no malutkie ale swoje - chodzic na rozne kursy i uczys sie jezykow, obslugi komputera, ukladania kwiatow czy czego by tam nie chcialo sie i do tego zostawalo na bujne zycie towarzyskie i nie musialam wybierac jak na studiach chleb czy piwo...
Zintegrowalam sie z krajem, poznalam Belgow ale takze przesympatycznego Greka, kilku Rosjan, oczywiscie Polakow, troche ludzi z Afryki, Australijke, moldawskie malzenstwo, mysliwego z Syberii, Portugalke zakochana w Rumunie i wielu innych...
Wzbogacilo to moj swiatopoglad i wiedze o ludziach...
Gdy ktos sie mnie pyta - jak tam jest - odpowiadam - latwiej o wiele wiele latwiej, nie tylko finansowo, mentalnie rowniez, my Polacy jestesmy obciazenia jakims bolesnym ogonem historycznym ktory nie pozwala nam spokojnie rozgladac sie po swiecie tylko nakazuje czuc gorycz do Rosjan, uraze do Niemcow, tym mamy to za zle, innym tez sie nalezy, i umyka nam to co dobre mile i inne u sasiadow;
zamukamy sie z poczuciem krzywdy i nie pozwalamy sobie na radosne kontakty miedzyludzkie.
Belgowie sa tacy nieskomplikowani zeby nie powiedziec prosci hi hi
typowy przyklad konsumpcjonizmu, jak to mowia kazde dziecko rodzi sie z cegla w brzuchu a to znaczy ze kiedy tylko dorosnie musi wziac kredyt na dom i go splacac.
Ludzie sa mili i bezposredni co nie znaczy szczerzy- ja bym nazwala to hipokryzja - nigdy nei odmowia Ci wprost, a to ja oddzwonie we czwartek, i nie spodziewaj sie tego telefonu.
Ale, nie ma ciezkich karcacych spojrzen, oceniajacych szeptow i dwuznacznych slowek. Kiedy tylko jestem w Polsce robi mi sie niepewnie, kiedy wsiadam do autobusu i widze jak sie na mnie patrza inni. Tu gdzie mieszakm moge sobie w pizamie przesapcerowac i z pioropuszem przez Stary Rynek i nikt nie bedzie wlepial gal we mnie, ale to nie oznacza obojetnosci.
Kiedys spadl mi lancuch z roweru i trzy osoby zatzrymywlay sie i pytaly czy moga jakos pomoc...
no moglabym tak dlugo opowiadac o roznuicach i podobienstwach - czego mi brakuje bo do tego zmierzam?
przestrzeni i wolnosci, Belgia to malenki kraj o wysokim zaludnieniu, nie ma lasow oprocz tych na poludniu ale ja mieszakm na polnocy i sa tylko parki.
polskiej kielbaski wedzonej, tu jest tylko sucha...
w wiec lasow, pol i oddechu bez ponaglajacego komercjalizmu...
pozdrawiam...