O ile coś pamiętam z praktyki, oczywiście za czasów tej bestialskiej Komuny, każdy mądry Inwestor doskonale musiał znać wartość inwestycji, łącznie z przewidywanym zyskiem wykonawcy i ruchem cen w danym, zawartym umową, okresie czasowym. To żadne kuriozum. Mając tą wiedzę, nie widzę problemu z znalezieniem wykonawcy i rozumnym podpisaniem stosownej umowy, łącznie z karami i gwarancjami za jakość. Oczywiście odpowiednio dyscyplinując, Nadzór Budowlany, który nie jest jak dzisiaj praktyka wskazuje, tylko Towarzystwem Wzajemnej Adoracji.
Ten co wymyślił przetarg - dobrze mu zapłacono!
Widocznie styropianowo złodziejski proceder rządzi się zupełnie innymi prawami. Tzw. czeski film. MOże o to chodzi?
Czechów zaś przepraszam, bo i tak daleko nam do nich.