ciekawe czym frankowicz tlumaczył sobie różnicę w koszcie kredytu zlotowego( oprocentowanego na kilka lub kilkanascie procent- w zależności od roku, w którym brał kredyt) i kredytu frankowego oprocentowanego na 1-3% pewnie tym, że kredyt złotowy jest dla idiotów a frankowy dla mądral takich jak on. A to że ta róznica to własnie koszt ryzyka wzrostu wartości franka to oczywiście było tajemnicą...
Denerwujące jest tłumaczenie : nie miałem zdolności kredytowej na kredyt złotowy ..To trzeba było kupić tańsze mieszkanie a nie najbardziej wypasione jak się dało i jeszcze wyposażone na kredyt. Mam kredyt złotowy od 2003 roku z początkowo bardzo wysokim oprocentowaniem. Jeszcze teraz pamiętam drwiny moich frankowych znajomych,.Teraz płaczą bo podobno nie wiedzieli co robili.

Frankowicze nie odpuszczają,Czy frankowicze konsultowali się ze mną, gdy brali tanie kredyty. Dlaczego ja i moje dzieci mamy płacić za ich przegrane cwaniactwo. Prezes demagog nie mówi, że państwo to wszyscy Polacy. Ja straciłem oszczędności inwestując i to było moje ryzyko. Nie zwracam się do Państwa o pomoc, ale sam znoszę biedę i własną głupotę.