kwant2000
/ 2009-05-07 15:42
/
Pan Forumowicz (ponad 500 wypowiedzi)
Dlaczego Bolszewia, wraz ze swoimi wiernymi „różowymi klakierami” z taką determinacją broni Wałęsy? A jednocześnie bezpardonowo atakuje IPN przy każdej nadarzającej się okazji. Dlaczego komuna broni człowieka, który rzekomo ją obalił? Broni tego niegodziwego człowieka, bo ma mu dużo do zawdzięczenia. To nie kto inny, jak właśnie Wałęsa rozpostarł parasol ochronny na procesem uwłaszczenia komunistycznej nomenklatury na majątku narodowym Polaków, skutecznie zablokował na lata proces dekomunizacji i lustracji w Polsce.
Czy my Polacy mamy w ogóle cokolwiek do zawdzięczenia Wałęsie? Czy zrobił coś dla Polski? Czy słusznie IPN przyznał Wałęsie status pokrzywdzonego? Czy były okresy w życiu Wałęsy, który możemy z perspektywy czasu oceniać zdecydowanie pozytywnie? Na przestrzeni blisko 40 lat był taki jeden okres w jego życiu - lata 75...76 ubiegłego wieku. W tym czasie Wałęsa zdał sobie sprawę, że Bolszewia po prostu go oszukuje, a esbecy, którzy z nim przeprowadzali wielogodzinne rozmowy robią mu wodę z mózgu. Wówczas, po pięciu latach donoszenia na kolegów, łapczywego brania od SB pieniędzy za donosy na najbliższych, Wałęsa zaczął na zebraniach krytykować zarówno dyrekcję, jak i władze PRL, mylnie zakładając, że jest nietykalny, chroniony przed zwolnieniem z pracy przez swoich kumpli z aparatu bezpieczeństwa, którym tak wiernie służył od grudnia 1970 roku. Nie wierzył, że dyrekcja stoczni odważy się jego zwolnić. Przeliczył się. W 1976 roku wyrzucano go ze stoczni.
Po zwolnieniu ze stoczni, Wałęsa zatrudnił się w Gdańskim ZREMB-ie. Był na tyle załamany, że przez dwa lata zupełnie odsunął się od działalności związkowej. Nie wziął nawet udziału w strajku zorganizowanym przez załogę ZREMB-u w czerwcu 1976 roku. Przełomowy dla Wałęsy był rok 1978. W tymże roku nawiązał kontakt z działaczami Wolnych Związków Zawodowych. Kierownictwo WZZ z dużą nieufnością odnosiło się do Wałęsy, podejrzewając go o związki z SB. Jednym z powodów tych podejrzeń była próba nakłonienia działaczy WZZ do działalności czysto terrorystycznej polegającej na wysadzaniu komend milicji i komitetów PZPR. Uznano, że Wałęsa, albo jest szurnięty, albo jest esbecką wtyką, stąd ważne decyzje WZZ zapadały pod nieobecność Wałęsy.
Dystans czołowych działaczy WZZ jeszcze się zwiększył, kiedy to w 1979 roku Wałęsa przyznał się do współpracy z SB. Niecodzienne wyznanie, nota bene nagrane na taśmę magnetofonową miało miejsce w mieszkaniu państwa Andrzeja i Joanny Gwiazdów, przy obecności Anny Walentynowicz, Leszka Zborowskiego i Kazimierza Szołocha. Ten ostatni był Przewodniczącym Komitetu Strajkowego w stoczni w 1970 roku. Wyznanie Wałęsy było szokiem nawet dla tych działaczy związkowych, którzy już wcześniej odnosili się z rezerwą do Wałęsy, podejrzewając go o agenturalną działalność.
Niejeden w obronie Wałęsy powie: przecież Wałęsa, to przywódca strajków na Wybrzeżu w 1980 roku. Czy aby na pewno? Czy prawdą jest, że Wałęsa zorganizował strajk w stoczni im. Lenina? Oczywiście że nie. Strajk zorganizowali Andrzej i Joanna Gwiazda oraz Bogdan Borusewicz w obronie zwolnionej z pracy związkowej koleżanki – Anny Walentynowicz To skąd te sprzeczne opinie, co do roli Wałęsy w 1980 roku? Jak Wałęsa dostał się do stoczni? Sam Wałęsa do dzisiaj kręci w tej materii; raz mówi i pisze, że przeskoczył mur, innym razem – płot. Do dzisiaj nie wskazał miejsca rzekomego „legendarnego skoku”. Ponadto, po co miał przeskakiwać mur, czy płot, skoro mógł bez przeszkód dostać się przez bramę główną stoczni, która była obsadzona przez kilkunastoosobowy zespół stoczniowców wyróżniających się wśród innych stoczniowców stoczniowymi kombinezonami i kaskami. Oni to wpuszczali ludzi na teren stoczni, natomiast nikogo ze stoczni nie wypuszczali. Dzięki nim na terenie stoczni znaleźli się przedstawiciele innych strajkujących zakładów na Wybrzeżu oraz działacze WZZ.
Więc jak to było? Jak Wałęsa dostał się do stoczni? Przecież mógł to zrobić w prosty sposób. Dlaczego tego nie zrobił? A jaki był cel Wałęsy w strajkującej stoczni? Stoczniowcy nie mogli sobie poradzić w negocjacjach z dyrekcją stoczni, i do tego potrzebowali mędrca pokroju Wałęsy? Czy przypadkiem dyrekcja stoczni nie potrzebowała Wałęsy, który mógłby zakończyć strajk? 14 sierpnia Wałęsa pojawia się w stoczni, a 16 o godzinie 14:17, bez konsultacji z Komitetem Strajkowym Wałęsa ogłasza zakończenie strajku przemawiając do stoczniowców z zakładowego radiowęzła. Cytuję: „Stoczniowcy, Delegaci i Komitet Strajkowy uważają, że mamy co chcieliśmy. „Dziękuje wam za wytrwanie (...) Pozwalam do osiemnastej wszystkim opuścić stocznię” Krotko potem do Ministra Przemysłu Maszynowego – Aleksandra Kopcia zadzwonił dyrektor stoczni Klemens Gniech raportując: „Wszystko poszło, jak sięumawialiśmy...Tak...Skończony...Podpisaliśmy...Gładko...W poniedziałek przychodzą do pracy”..
Decyzja Wałęsy o zakończeniu strajku. spotkała się z oburzeniem części załogi stoczni, pr