A czy opłaca się ponosić koszty takiego kataklizmu, jaki nastąpił w Polsce na przełomie roku 1978/1979, kiedy na skutek zbiegu zaskoczenia energetyków przez zimę w Sylwestra, niewymienienia smarów w taśmociągach i narzuconego przez Jaroszewicza zakazu trzymania zapasów węgla w elektrowniach (bo pociągi dowiozą na czas) załamał się system energetyczny a sprzątanie trwało 3 miesiące. A w NRD nie było kataklizmu, bo dwie elektrownie jądrowe, którym nie trzeba było dowozić paliwa, utrzymały system.

PO, młotku, nie miał na temat Nord Stream nic do powiedzenia, bo rurociąg położono poza polskimi wodami terytorialnymi i wyłączną polską strefą ekonomiczną. Coś do powiedzenia miał PiS, bo za jego rządów Nord Stream, przed rozpoczęciem budowy, zaprosił wszystkie państwa leżące nad Bałtykiem na konsultacje. Przedstawiciel Polski, którego nazwisko znam, był obecny na wszystkich spotkaniach z udziałem państw postronnych ale nie zgłosił żadnych zastrzeżeń do dokumentu końcowego a Niemcy zastrzeżenie w sprawie toru wodnego do Greifswaldu zgłosili. Ministrem spraw zagranicznych była wtedy Anna Fotyga, premierem Jarosław Kaczyński a prezydentem Lech Kaczyński.

Nie ma absolutnie żadnych przeszkód, ani technicznych ani prawnych dla krzyżowania się rurociągów. Decyzje o Nord Stream nie miały absolutnie nic wspólnego z rurociągiem "norweskim". Którego ze słów: "Norwegowie stwierdzili, że wielkość eksportu gazu do Polski nie pokryje kosztów rurociągu" nie rozumiesz?

Wieszczono koniec ropy, gazu i węgla - to bzdury.Nawet gdyby te wróżby zawierały część prawdy to za 10 lat opanuje się syntezę jądrową a dostawy energii ekologicznej zastąpią przynajmniej 50% potrzeb. Węgla w Polsce na pewno nie zabraknie.......Norwegia ma Arktykę.