sewerer
/ 80.48.115.* / 2011-04-28 15:21
A dlaczego miałoby to nie być prawdą? Cóż robił Błasik w kokpicie samolotu podczas lądowania? To jest kategorycznie zabronione. Można sobie dywagować, że była tam inna osoba, ale to, po pierwsze, mało prawdopodobne, a po drugie, dysponowała wiedzą, której żaden inny członek ekipy nie posiadał, bo nie był pilotem. Zazwyczaj odlotowi prezydenta towarzyszy wiele ekip medialnych, a teraz raptem tylko kamera przemysłowa została, a silniki (na minimalnych obrotach) tak wyły, że nikt nic nie słyszał. Może dlatego nie było meldunku, a wszyscy się przekrzykiwali? Może właśnie należy zamiast tych bezsensownych lotów, zrobić wizje lokalną ze słyszalności meldunków podczas odlotów. Zarzucamy Rosjanom, że mieli na wieży nieporządek, ale sami nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy załoga pobrała z biura meteo komunikat, którego odbiór się kwituje własnoręcznym podpisem, czy tez znała prognozę z TVN meteo. Niektóre sugestie dla zawodowca są śmieszne. Do dzisiaj krążą pogłoski o sztucznej mgle, jakby czynnik ograniczający widzialność miał dla lotnika jakiekolwiek znaczenie. Mgła (naturalna czy sztuczna), zapylenie, opad śniegu, intensywny opad deszczu, ograniczające widoczność poniżej 1 km mają takie same skutki dla lądowania jak mgła. Lądować po prostu nie można. Obniżenie terenu przed progiem pasa również nie ma żadnego znaczenia, jeśli podano właściwe ciśnienie QFE, a załoga je ustawiła na wysokościomierzu barometrycznym, według którego wykonuje się lądowanie. Gdyby kpt. Kowalski z Krzesin wykonywał ten lot sam, pan płk. Klich nie miałby żadnych wątpliwości kto jest winien. Po pierwsze kpt. Kowalki, po drugie Kierownik Lotów. Byłby koniec dyskusji; jeden by zginął, a drugi poszedł siedzieć. Tu jest problem, bo nie było KL-a, a był kontroler, który nie zajmuje się analizą pogody, ani nie ocenia techniki podejścia do lądowania, a tylko bezpieczeństwem (zapewnienie jego bezkolizyjności) ruchu lotniczego w kontrolowanej przestrzeni powietrznej. Stąd sugestia wijącego się pana Klicha, że gdyby rozpatrywać start jako wykonywany według procedur cywilnych, a lądowanie według procedur wojskowych, to winna jest wieża. Prawda, pod warunkiem, że załogi u nas szkolone są jeszcze z rosyjskich, wojskowych procedur podejścia i lądowania. Nie jest to jednak Klicha widzimisię, a sprawa szkoleń i wpisów do osobistego dziennika lotów. Z tego co widzę, rozpaczliwie szuka się już rok winnych, bo prawda jest niewygodna. Wysyłanie emisariusza (Macierewicz) do USA, czy powoływanie podrzędnych, politycznych komisji nic nie da. Trzeba sprawę zlecić ICAO, ale istnieje pewność, że komisja ekspertów lotniczych zrobi nam katharsis w lotnictwie i w głównych siłach politycznych, a Kaczyński przestanie być bohaterem, a będzie tylko niewygodnym lokatorem Wawelu. Jeszcze raz powtarzam; TU-154M NIE MA PRAWA LĄDOWAĆ WEDŁUG SYSTEMU RSL/USL Z DWIEMA PROWADZĄCYMI (DRL/BRL) WE MGLE. Jeśli ktoś twierdzi, że on nie lądował, to dlaczego znalazł się poniżej 120 metrów, skoro na tej wysokości kończy się podejście, a zaczyna się lądowanie (przejście z lotu IFR na VFR), po zobaczeniu opasa, zameldowaniu o tym kontrolerom i otrzymaniu zezwolenia na lądowanie. Nie ma innych procedur. Jeśli nie widzę pasa, nie zniżam się poniżej 120 metrów. Tłumaczenia o przyciskach "uchod" to bajki, bo jesli całe podejście robi się według USL, to trudno pomylić podejście według IFR. To zupełnie inny zestaw przyrządów, inne tzw. rozłożenie uwagi, które się przecież trenuje. Jakieś dziwne komendy, zamiast wykonywanych czynności. Niesłuchanie TAWS, który krzyczał PULL UP. Sugestia, że lądowanie wykonywano według przyrządu pomocniczego, jakby była awaria systemu zasadniczego. To wszystko jest jakieś zakręcone i przesiąknięte polityką, zamiast merytoryczną dyskusją. Na koniec rys. jak powinno wyglądać podejście, kiedy nie zobaczono pasa. Zniżamy się do 120 metrów na których przechodzimy do lotu poziomego i lecimy z kursem pasa, do jego zauważenia, by ocenić, czy jest szansa na następne podejście i lądowanie. Robimy następne podejście, jeśli jest szansa na poprawę widoczności, czekamy w holdingu, lub lecimy na lotnisko zapasowe. Tylko określone niesprawności lub niewystarczająca pozostałość paliwa może usprawiedliwiać próbę lądowania.
http://tnij.org/ktac