81638163816316
/ 31.1.233.* / 2016-04-15 07:55
Kiedy "robiłam" studia podyplomowe to ja płaciłam za nie pełną kwotę, nauczyciele mieli dofinansowane - i tak było za każdym razem! Do niedawna mieli możliwość kończenia kursów kwalifikacyjnych, traktowanych na równi z studiami podyplomowymi. Oznaczało to, że zamiast 5000 płacili 1200 (i jeszcze część refundowana), pół roku krócej się uczyli, nie robili praktyk i nie pisali pracy podyplomowej. Od siebie dodam, że spora większość nawet nie chodziła na część zajęć i bili zawsze pierwsi do przekładania kolokwiów czy bajerowania wykładowcy, żeby nas wcześniej zwolnił do domu. Poziom wiedzy? Zdarzał się jeden nauczyciel z prawdziwego zdarzenia, reszta nie potrafiła się nauczyć podstawowych rzeczy, do niektórych kolokwiów nawet nie podchodzili tylko żebrali o przełożenie. Razem z nauczycielami kończyłam następujące kierunki studiów: Surdopedagogika, Tyflopedagogika, Oligofrenopedagogika, Socjoterapia, Coaching, Negocjacje i Mediacje, Wczesną Edukację. Na kilku innych też się pojawiali ale stanowili mniejszość, np. na administracji tylko 1 osoba nie zaliczyła testu końcowego i był to ... nauczyciel. Co opowiadali o dzieciach, rodzicach i swoje pracy - znalazło raz kulminację na uczelni jak reszta studiujących napisała skargę na to co musi słuchać od kolegi ze studiów, że np. osoby z autyzmem lub niepełnosprawne należy znakować, a "warzywka dobijać". Odnoszę wrażenie, że ci wspaniali nauczyciele są tylko tu na forum, bo w realu zdarza się jeden na kilku co najwyżej.