cz
/ 83.8.1.* / 2016-04-14 13:42
Kochani Państwo! Pracowałam w szkole blisko 20 lat. Nie chcę, żeby to zabrzmiało nieskromnie, ale byłam z gatunku bardzo oddancyh i rzetenych nauczycieli. Po latach mąż, patrząc na mój tryb życia, przekonał mnie, że dalej tak zabijać się nie warto. Ze swojej pracy z nauczycielami pamiętam bardzo dobrze, że są bardzo różni: od tych, którzy życia nie mają, bo ciągle praca i wszystko musi być porządnie dla dzieci przygotowane po tych, dla których praca w szkole to raj, bo niczego nie muszą, uczą mniej istotnych, mniej wymagających metodycznie przedmiotów, albo są kumplami dyrektora /niestety, wyobrażenie że wszyscy dyrektorzy szkół to ludzie z kręgosłupem moralnym jest błędne/. Nie wiem, o jakie zmiany dla nauczycieli chodzi, ale oby nie były to takie, że nauczycieli z prawdziwego zdarzenia dobiją, a leserów ledwie drasną. I jeszcze jedno: nie liczcie godzin pracy nauczyciela jak godzin w innych zawodach: praca z dziećmi /a jaka jest młodzież chyba widzimy na co dzień/ jest bardzo wyczerpującym zajęciem, to nie to samo, co praca za cichym biurkiem, czy praca przy łopacie, która nie jest krnąbrna i nie dyskutuje, tylko robi to, co jej się każe. W szkole jest kilka rodzajów nauczycieli i konieczne jest wreszcie to zauważyć.