Bogaty nierób
/ 94.42.173.* / 2016-09-30 23:18
Pensja nauczyciela dyplomowanego to 3150 zł brutto, czyli 2570 zł na rękę. Tyle właśnie zarabiam. Ze wszystkimi dodatkami, których, Waszym zdaniem Drodzy Pokrzywdzeni przez pracodawców Rodacy, mamy bez liku. I proszę nie odsyłać mnie ani na kasę do Biedronki, ani do betoniarki, ani na budowę, ani gdzie tam tylko chcecie. A dlaczego? Bo właśnie od Was Forumowicze dowiedziałam się, że należę do elity tego kraju i to dowiedziałam się tego po 25 latach pracy w szkole. Zatem jutro pędzę do salonu samochodowego, by za tę niewiarygodnie wysoką pensję, zamienić moje 18-letnie seicento na jakieś drogie cacko. Przecież nie wypada, by nierób, który bierze tak ogromną kasiorę za nic, jeździł takim gruchotem. Zamówię jutro, bo dziś już późno, ekipę budowlaną i zacznę stawiać dom - dość odkładania na koncie tych setek tysięcy - pora je wykorzystać. Od poniedziałku w pracy piję tylko kawę i jem ciasteczka, mam gdzieś uczniów, bo przecież i tak ich niczego nie nauczę. Zacznę pisać listy pochwalne i dziękczynne do rodziców moich uczniów, że "odwalają" za mnie "nieroba" edukowanie.......(przepraszam, ale nadal muszę sobie przypominać, że należę do elity). Drodzy Rodacy, macie rację, nam nauczycielom jest najlepiej w tym kraju, a może nawet i w Europie, bo o reszcie świata wypowiadać się nie będę. Zarabiamy krocie (wstyd mi, że więcej niż prezydent, prezes banku, kierownik w sklepie, pani za kasą w Biedronce etc. etc....), jak mogę zarabiać prawie 2600!? Znacie kogoś w potrzebie, jakąś fundację, charytatywne coś? Chętnie się podzielę z potrzebującym. Zazdrościcie nam? I słusznie! W końcu te 5 TYSIĘCY to nie przelewki. Nie przypominam sobie, bym na swoją pracę narzekała więcej niż czyni to pani za kasą, murarz, betoniarz, pani w biurze. O tym, że powinnam narzekać dowiaduję się właśnie od Was, od ludzi, którzy w szkole nie pracują i (o dziwo!) nie są nauczycielami. Oświadczam, w szkole mam jak w raju! Codziennie o godzinie 8:00 wchodzę do klasy, wydaję krótki rozkaz "bachory cisza!!! bo pani chce sobie w ciszy wypić kawkę i zjeść ciasteczko". A na przerwie idę do koleżanek na ploteczki. Po 3 godzinach pracy (oj oj 3x45 minut to przecież 2 godz. i kwadrans) informuję uczniów czego mają się nauczyć z rodzicami w domu. Sielanka:) Zazdrościcie mi? I słusznie! Oby tylko w takich warunkach do emeryturki doczekać. Oczywiście tej wcześniejszej i wysokiej emeryturki. O maaaatko, nie wiedziałam, że mam tak dobrze w tej mojej szkole, że pracuję tylko 18 godzin, że jestem nierobem, czyli, że nie muszę niczego robić, że o 11-ej przed południem mogę iść na zakupy, że na wycieczce szkolnej (za którą płacą mi rodzice uczniów) mogę odpoczywać, że co 45 minut mam jakąś przerwę w pracy, że że że... Zazdrościcie mi? I powinniście! I jeszcze tych nagród powinniście mi zazdrościć. Raz na tydzień od dyrekcji wyróżnienie za nicnierobienie 500 zł (nie, nie brutto - na rękę). Od burmistrza co miesiąc 1000 zł, po każdym semestrze od ministerstwa 300 zł, a na zakończenie każdego roku szkolnego 10 000 (czyt. dziesięć tysięcy) od samego prezydenta kraju. Nie wiedzieliście o tym? Oj, a dlaczego? Teraz to dopiero mi zazdrościcie, prawda? I słusznie...
Zapomniałam tylko, że powinnam na coś narzekać...hmmm... No nic, poczytam sobie te posty, to się dowiem na co mam narzekać. A Wy mi zazdrośćcie, bo naprawdę jest czego.