Belferka
/ 80.72.34.* / 2016-04-14 10:49
18 godzin to praca z uczniami, a nie rzeczywisty czas pracy nauczyciela. Przygotowanie do zajęć, opracowanie pomocy dydaktycznych, kart pracy, testów itp. zajmuje wiele godzin, rady pedagogiczne, które odbywają się w godzinach popołudniowych, podobnie jak spotkania zespołów przedmiotowych i wychowawczych oraz zebrania z rodzicami czy dni otwarte. Nie wspomnę o kilkudniowych wyjazdach z uczniami, które nie są dodatkowo płatne, a odpowiedzialność ogromna. Drogi Kirosie, przyjdź do pracy do szkoły o zobacz jak "lekko" się tu pracuje. A wcześniejsze emerytury już od wielu lat nie obowiązują, czego szczerze żałuję, bo po 30 latach pracy w zawodzie jestem psychicznie wykończona. I dzięki Bogu, że jest ten urlop zdrowotny ( roczny a nie dwuletni), bo można podreperować swoje zdrowie. Nawiasem mówiąc nauczyciele to nie jedyna grupa zawodowa, która takie urlopy ma. Mam dosyć szargania mojego zawodu, wycierania sobie gęby przez tych, którzy nie mają pojęcia o jego specyfice. I naprawdę bardzo bym chciała pracować 40 godzin w szkole od 8.00 do 16.00, wrócić do domu i zająć się rodziną, a nie okopywać się w książkach i sprawdzianach. Rodziców uczniów też chętnie przyjmę w tych godzinach. Gdy mam sprawę do załatwienia w urzędzie muszę zwalniać się z pracy, bo urzędnik nie poczeka na mnie do 18.00. A ja zebrania zaczynam o tej właśnie godzinie.