Prezes GPW nie chce ingerować w grę rynkową, a za taką uważa fixing. Rozważy natomiast jego skrócenie. Ciągle nie znamy biura-sprawcy środowego cudu. Pospekulujmy…
- Mieliśmy do czynienia ze specyficzną sytuacją, nie nadzwyczajną, bo przyczyną tego zjawiska była zwyczajna: złożenie bardzo dużego zlecenia kupna na walory z WIG20. Wyjaśniamy powód tego zlecenia. Zostało złożone przez jedno biuro maklerskie. Nazwę biura i wartość zlecenia zostawiamy na razie dla siebie. Trudno z resztą już teraz potępiać to biuro, bo nie znamy wszystkich okoliczności sprawy. Sprawę wyjaśnimy w ciągu kilku najbliższych godzin - powiedział w TVN CNBC Ludwik Sobolewski, prezes warszawskiej giełdy.
Prezes nie wykluczył skrócenia fixingu. Zmiany w samej procedurze zamknięcia sesji uznał za „bardzo mało prawdopodobne”. GPW rozważy natomiast zmiany w zasadach realizacji zleceń.
A co w środę robiła GPW?
- Od razu podjęliśmy standardowe czynności wyjaśniające. Zawiadomiliśmy m.in. KNF. Zawiesiliśmy też kilka spółek. Gdyby nie to, skok WIG20 na koniec sesji byłby jeszcze większy – mówi „PB” Andrzej Maciejewski, członek zarządu GPW.
Popiera zdanie prezesa, że nie warto rezygnować z fixingu.
- To standardowy model prowadzenia notowań w całej Europie, którego celem jest właśnie zapobieganie manipulacjom. Gdybyśmy zlikwidowali fixing, można byłoby się spodziewać częstszych przypadków manipulacji, jak i zwykłych błędów inwestorów – tłumaczy.
Ciągle nie jest znane biuro, z którego napłynęły chwiejące rynkiem zlecenia.
- Stawiam na zagranicę. Tylko ona tak poważnie kupuje
akcje polskich, płynnych spółek – mówi nam zaprzyjaźniony makler.
- Jeśli to rzeczywiście była zagranica, to przed nami wzrosty – cieszy się inny rozmówca.
Nie można jednak wykluczyć, że demonstrację siły urządziły sobie krajowe instytucje finansowe – na przykład jakiś majętny fundusz emerytalny, który postanowił bronić giełdy przed spadkami.
- Dla mnie ciekawszy niż koniec jest przebieg całej sesji. Dziwnie wyglądały tak duże spadki. A sam koniec? Ktoś, kto kupował przez całą sesję, postanowił po prostu pokazać siłę – komentuje szef dużego biura.