Zigzag
/ 83.6.37.* / 2009-10-10 12:37
....Wprawdzie pan prezydent Kaczyński obiecał, że w przypadku pozytywnego wyniku irlandzkiego referendum on też traktat lizboński ratyfikuje, ale z punktu widzenia pani Anieli premier Tusk być może ratyfikowałby traktat jeszcze bardziej, nie mówiąc już o panu doktorze Olechowskim. Nie jest to bez znaczenia, jako że na skutek skargi złożonej do niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego, Niemcy uzyskały w Unii Europejskiej szczególny status prawny. O ile bowiem w każdym państwie członkowskim tzw. prawo wspólnotowe, czyli inaczej mówiąc – brukselskie, wchodzi w życie automatycznie, o tyle w Niemczech – dopiero po ewentualnym zatwierdzeniu przez Bundestag i Bundesrat. Możliwa jest zatem taka sytuacja, że to, co Niemcy przeforsują na unijnym forum jako prawo wspólnotowe, będzie obowiązywało we wszystkich państwach członkowskich – tylko w Niemczech nie. W ten oto sposób może się okazać, że w Unii Europejskiej jedynie Niemcy zachowają suwerenność polityczną.
Traktat lizboński jest bardzo skomplikowany i trudny nawet do przeczytania, ponieważ zredagowany jest w postaci poprawek aż do dwóch traktatów jednocześnie. Oczywiście chodzi o to, żeby nikt go nie przeczytał, a jeśli by nawet przeczytał – żeby go nie zrozumiał, bo wtedy łatwiej będzie wmówić europejskim narodom, że to nic wielkiego, ani nawet ważnego – ot, takie sobie makagigi, żeby było ładniej. Tymczasem traktat lizboński zawiera postanowienia ważne, zmieniające nie tylko formułę integracji europejskiej, ale również prawno-międzynarodowy status państw członkowskich. Dotychczas bowiem integracja europejska dokonywała się według formuły konfederacji, to znaczy – związku państw. Ratyfikacja traktatu lizbońskiego, który zawiera proklamację nowego podmiotu prawa międzynarodowego, czyli nowego państwa pod nazwą „Unia Europejska” oznacza, że formuła integracji europejskiej zmienia się w sposób zasadniczy – przestaje być konfederacją, czyli związkiem państw, a staje się federacją, czyli państwem związkowym. W związku z tym rodzą się dwa pytania; pierwsze – o prawno-międzynarodowy status państw członkowskich oraz drugie – o ich suwerenność polityczną.
Jeśli na skutek ratyfikacji traktatu lizbońskiego przez wszystkie państwa powstanie nowe państwo pod nazwą „Unia Europejska”, to znaczy, że dotychczasowe państwa członkowskie staną się jego częściami składowymi. Czy część składowa jakiegokolwiek państwa może być niepodległa? To jest wykluczone; część składowa każdego państwa podlega władzom tego pastwa właśnie jako jego część składowa. Ratyfikacja traktatu lizbońskiego oznacza zatem rezygnację z niepodległości państwowej. To nie musi zaraz oznaczać czegoś złego; w 1569 roku Korona Polska i Wielkie Księstwo Litewskie zrezygnowały z niepodległości, by utworzyć nowe państwo pod nazwą Rzeczypospolitej Obojga Narodów – i nic złego się nie stało, jeśli oczywiście nie liczyć opinii pojawiających się dzisiaj na Litwie, jakoby była to polska okupacja państwa litewskiego. Niemniej jednak rezygnacja z niepodległości miała miejsce – to jest fakt poza dyskusją. Jak zatem pan prezydent Lech Kaczyński zamierza pogodzić ratyfikację traktatu lizbońskiego z prezydencką przysięgą, że będzie „strzegł” i to „niezłomnie” między innymi „niepodległości”? Jak dotąd pytanie to pozostaje bez odpowiedzi, podobnie jak pytanie, czy wszystkie państwa członkowskie utracą niepodległość w taki sam sposób, czy też niektóre utracą ją naprawdę i na wieki, podczas gdy inne zostaną politycznymi kierownikami nowego europejskiego Cesarstwa? Odpowiedź na to pytanie przyniesie przyszłość; wszystko zostanie nam objawione w odpowiednim czasie, tzn. w momencie, gdy już nie będzie można tego odmienić.
Drugie pytanie dotyczy suwerenności politycznej. Suwerenność polityczna oznacza zdolność do samodzielnego ustanawiania własnych praw. Traktat lizboński przynosi na to pytanie odpowiedź w postaci tzw. zasady przekazania. Mówi ona, że Unia Europejska będzie miała tylko takie kompetencje, jakie przekażą jej państwa członkowskie. Wynikałoby z tego, że suwerenność polityczna w Unii Europejskiej będzie podzielona; Unia będzie suwerenna w zakresie kompetencji przekazanych, tzn. – będzie sama decydowała, jaki zrobić z nich użytek, ale państwa członkowskie też zachowają część suwerenności, bo to one będą decydowały, które kompetencje przekazać, a których nie. Tak właśnie funkcjonowała Europa w Średniowieczu; na tym polegał feudalizm polityczny. Władca teoretycznie był właścicielem całego państwa, ale jeśli wydzielał zeń lenno, to wprawdzie lennik miał wobec swego suzerena obowiązki wojskowe, fiskalne, administracyjne, polityczne i moralne, ale lennem rządził samodzielnie. Jeśli na terenie lenna były miasta, to miały one własny samorząd i własne sądownictwo, w które lennik się nie wtrącał. Jeśli w mieście był uniwersytet, to miał autonomię, której ślady przetrwały do dnia dzisiejszego. Wre