Na przykład fakt, że tymczasowe rozwiązanie problemu zadłużenia członków strefy (czyli do niedawna zagrożenia numer jeden dla giełdowych inwestorów) sprawiło, że na branżę finansową znowu zaczęto spoglądać łaskawym okiem, ponieważ ryzyko miliardowych strat, które banki poniosłyby w wyniku restrukturyzacji obligacji, zostało odsunięte w czasie poprzez uruchomienie tzw. mechanizmu stablizacyjnego. Styczeń 2011 r. był dla europejskich banków najlepszym styczniem przynajmniej od dekady, pod względem wysokości stopy zwrotu w inwestycje w ich
akcje.
Przykładowo, rynkowa wartość Deutsche Banku wzrosła o 13 proc., a papiery Credit Suisse podrożały o 12 proc. Jednocześnie inne, znacznie mniej popularne wskaźniki, sugerują, że systemowe ryzyko, trzy lata po rozpoczęciu kryzysu, zamiast zmniejszać się - rośnie. Indeks iTraxx Senior Financial Index monitorujący premię za ryzyko sektorowe europejskich banków, w ciągu roku wzrósł z ok. 80 pkt. do ok. 200 pkt. Oznacza to, że mimo rekordowo niskich stóp procentowych, rośnie koszt finansowania banków, a bardziej wyrafinowani inwestorzy wkalukulowują w ceny instrumentów potencjalne przyszłe straty. Jednocześnie w USA nie zwalnia tempo przejmowania przez regulatora bankrutujących banków - w 2010 r. zamknięto ich 157, w tym roku na razie 11. Ponadto wciąż nie wyjaśniona jest kwestia formalnych niedopatrzeń banków, które powstrzymują rynek nieruchomości przed powrotem do równowagi. Warto wiedzieć o takich "systemowych detalach", kiedy bieżące newsy zdają się za nadto sprzyjać kupującym
akcje.
KOMENTARZ PRZYGOTOWAŁ: Łukasz Wróbel, Noble Securities