Coś na ochłodę dla pasjonatów "V shaped recovery"
----------------------------------------------------------------
----------------------------------------------------------------
Amerykańska gospodarka nadal w opałach
Czy amerykańska gospodarka najgorsze ma już za sobą? Sugerują tak niektóre najnowsze dane, a większość komentarzy gospodarczych w Stanach Zjednoczonych utrzymana jest w tonie ostrożnego optymizmu. Na razie jednak akcent nadal należałoby położyć raczej na ostrożność, niż na optymizm.
Gospodarka rzeczywiście utrzymuje się od pewnego czasu na stosunkowo stabilnym poziomie: produkcja nie leci już bez żadnej kontroli w dół, bezrobocie nie rośnie w tempie bijącym wszelkie powojenne rekordy. Jednak wciąż nie ma pewności, czy dno mamy już za sobą. Jeśli tak, to tempo wzrostu gospodarczego jeszcze przez jakiś czas może być niskie. Co się zaś tyczy bezrobocia, to wszystko wskazuje na to, że jeszcze wzrośnie, zanim ponownie zacznie powracać do bardziej normalnych poziomów.
Jeżeli sytuacja gospodarcza będzie się nadal pogarszać – nawet wolniej niż wcześniej – trudno będzie obronić tezę, że najgorsze już za nami, tylko dlatego, że spadek jest nieco bardziej umiarkowany. A ponieważ na polu bitwy świata finansów wciąż zalegają niewypały, nie można mieć pewności, że drastyczne spadki znowu nie powrócą.
W tym tygodniu jednak Fed wypowiadał się w bardziej optymistycznym tonie. Bank centralny stwierdził, że najdłuższy okres spadków w amerykańskiej gospodarce od czasów Wielkiego Kryzysu dobiega końca, co z miejsca wywołało spekulacje, że zaczęło się już odbicie. Mimo to Rezerwa Federalna pozostawiła swoją główną stopę procentową na poziomie zerowym i zapowiedziała, że tak zostanie "jeszcze przez dłuższy czas". Ze względu na cele polityki monetarnej, takie stanowisko wydaje się właściwe, jednak ciężko byłoby je uznać za oznakę wiary w szybką poprawę.
W lipcu stopa bezrobocia spadła z 9,5 do 9,4%, która to wiadomość została przyjęta z ogólnym entuzjazmem i odbiła się szerokim echem. Jednak w skali miesiąca w sektorze prywatnym straciło pracę 250 000 ludzi. Na początku tego roku było to co prawda ponad 600 000, jednak zestawiając to z danymi z innych recesji jest to nadal wielkość oscylująca wokół górnej granicy. Stopa bezrobocia spadła, bo ponad 400 000 osób zrezygnowało już z szukania nowej pracy. Dlatego za wcześnie, żeby uznać, iż rynek pracy wychodzi na prostą.
Jeszcze bardziej otrzeźwiająco powinny podziałać statystyki dotyczące liczby zajęć obciążonych nieruchomości. W lipcu padł kolejny rekord – 360 000. W pierwszych siedmiu miesiącach tego roku liczba wezwań do zapłaty, licytacji i zajęć majątku osiągnęła 2,3 miliona. Utrzymujący się w dalszym ciągu paraliż rynku nieruchomości i druzgocący wpływ tej sytuacji na wartość netto amerykańskich domów, niweczą szanse na szybką zwyżkę wydatków konsumentów, która stałaby się motorem ogólnego ożywienia.
Zwykle jest tak, że im szybsze spowolnienie, tym bardziej dynamiczne następuje po nim odbicie. Jednak bardzo niewielu ekonomistów wierzy, że tak samo będzie i tym razem. Większość jest przeciwnego zdania. Utrzymujące się napięcie na rynkach finansowych, strach, że problemy mogą rozprzestrzenić się na inne sektory, załamanie, które od dłuższego czasu trzyma w uścisku dochody gospodarstw domowych, dają podstawy, aby sądzić, że powrót do zdrowia będzie bardzo niemrawy, nawet jak na normalne warunki, a co dopiero biorąc pod uwagę tempo poprzedzających go spadków.
Amerykańska gospodarka jest nadal w bardzo słabej kondycji i wszystko wskazuje na to, że w nadchodzących miesiącach będzie nadal w ciężkich opałach.
The Financial Times Limited 2009