To była sesja dla najbardziej doświadczonych inwestorów. Po dwóch dniach dramatycznych spadków, które sprowadziły WIG20 w dół o 10 proc., a wyceny spółek najniżej od pięciu lat, przyszedł czas na odbieranie akcji blue chipów z tzw. słabych rąk. Inwestorzy, którzy wyczuli sesyjne dno w środę, mogli nieźle zarobić. Prawdziwe kokosy były do zbicia na rynku terminowym.
Najpopularniesza seria kontraktów terminowych od środowego dna do sesyjnego maksimum wzrosła aż o 110 punktów. To oznacza, że tylko na jednym kontrakcie można było zarobić ponad tysiąc złotych. Bardzo mocno wahały się notowania najbardziej płynnych spółkach z indeksu blue chipów - PKO BP i Pekao. Na obie instytucje przypadła też ponad połowa obrotów, które tym razem zbliżyły się do dawno zapomnianych 2,1 mld zł. Od dna do maksimum na akcjach PKO BP można było zarobić nawet 20 proc., a na walorach Pekao 13,5 proc.
Odreagowanie polskim inwestorom się należało, choć początek sesji wyglądał drastycznie. Indeks WIG20 zanurkował o ponad 5 proc., pogłębiając tym ponad pięcioletnie dno. Później odrobił straty i wyszedł na ponad 2-procentowy plus. W tym momencie GPW była europejskim liderem. Takiego urobku nie udało się utrzymać do końca sesji. Pocieszeniem dla inwestorów może być fakt, że i tak bilans wyszedł na plus. Cieszy także coraz niższa, ujemna baza na rynku terminowym - wartość kontraktów na WIG20 sukcesywnie odrabia straty do indeksu. Tym razem GPW wspierał również rynek walutowy. Złoty też kończył dzień na dużym plusie.
co za leszcze pisza te artykuly pomylic PKO z PeKaO co to za roznica