Rzeczywiście wolumen handlu na NYSE pozostaje bardzo niski przez cały okres wzrostów, choć niektórzy wskazują, że to z powodu ograniczenia aktywności specjalistów. Teraz, gdy pojawiły się dobre dane makroekonomiczne, dobre wyniki spółek wszyscy liczą na to, że publika zacznie kupować
akcje. I być może tak będzie. Im dłużej rynek rośnie tym większa jest pokusa. Bardziej prawdopodobne wydaje się, że tym razem inwestorzy indywidualni nie wskoczą masowo w akcje, w każdym razie nie w tym momencie. Po pierwsze minęło zbył mało czasu od końca bessy, a po drugie sentyment na Main Street jest zupełnie inny niż na Wall Street. Bezrobocie utrzymuje się wysokim poziomie, ludzie oszczędzają i spłacają kredyty. Wybierają bezpieczeństwo obligacji skarbowych i funduszy pieniężnych. Potwierdzają to cały czas przepływy do funduszy. Tak, jest dużo gotówki na poboczu, ale ta gotówka nie wskoczy teraz w
akcje. Fakty (przepływy do funduszy) wskazują, że priorytetem dużej grupy inwestorów jest w tej chwili zachowanie kapitału, a nie jego pomnażanie. Jest to zrozumiałe biorąc pod uwagę czynniki demograficzne, w szczególności starzenie się tzw. pokolenia "baby boomers".
Z tego samego powodu trwające wzrosty będą wykorzystane do pozbywania się akcji, jak tylko okaże się, że rynek wytracił momentum. Opór techniczny na S&P500 w postaci 61,8% zniesienia bessy coraz bliżej.
a dzisiejsze dane jak to pięknie napisano
"Fatalne są te dzisiejsze dane, a więc w sam raz, aby Amerykanie po raz kolejny pokazali, iż hossa to hossa"
leszcze już pkc-m kupują :)))))