Znany z kontrariańskiej postawy od dwóch dekad inwestor zwrócił
uwagę, że dane makro zaczynają być „mniej złe”,
wyceny akcji są niskie a „tony pieniędzy” czekają
odłożone przez inwestorów na bok. To wszystko, zdaniem Boltona,
przemawia za kolejnym zdecydowanym wzrostem na rynkach akcji
później w tym roku.
He, he, nie ma to jak zaklinanie rzeczywistości pod wzrosty i tworzenie bajki po fakcie.
Dane są "mniej złe", oto powód każdej hossy :) Co za płytki nonsens. Tak naprawdę końcówki bessy charakteryzują się tym, że nawet dobre dane spychają rynek w dół, a nie go podnoszą. Nie ma na nie żadnej pozytywnej reakcji bo zniechęcenie jest tak duże, że nikt już nawet w obliczu wyraźnie poprawiającej się sytuacji gospodarczej nie kupuje akcji. To jest prawdziwy koniec rynku niedźwiedzia i kazdy historyk rynków to mówi. Nic takiego nie następuje w tej fazie rynku więc na pewno nie jest to "koniec rynku niedźwiedzia".
A pisanie, że gość ma kontrariańskie podejście jest wyjątkowo zabawne, bo teraz wszyscy zaklinają na wzrosty. Więc taki z niego kontrarianin jak ze mnie Eskimos.
Nawet jeśli bankom się poprawia (a to wątpliwe, bo mamy kreatywną księgowość i nadal przedstawiają one spadkowe bilanse, są one jedynie trochę lepsze od prognoz) to to jeszcze za mało na powrót hossy, bo banki to nie jedyny problem. Mamy jeszcze ogromny kryzys gospodarczy. W latach 1967-1973 mieliśmy bardzo długą bessę właśnie dlatego, że był kryzys gospodarczy. Dobra kondycja óczesnych banków jakoś wtedy hossy nie wróciła.
Tak więc nie rozśmieszajmy niedźwiedzi.