Na GPW marazm widoczny gołym okiem. Obroty siadły. Indeksy nie palą się do większych zmian. Dodatkowo idą wakacje, które z reguły obniżają aktywność inwestorów. Kiedy skończy się zastój na GPW? Co lub kto go przerwie? W którą stronę wystrzelą indeksy?
Oto typy znanych analityków:
Alfred Adamiec (na fot. w środku), doradca inwestycyjny, główny ekonomista Noble Banku
Po tak dużych, nieco zaskakujących spadkach, mamy stabilizację. Im dłużej trwa, tym większe będzie wybicie. Fundamenty gospodarki wskazują, że będzie w górę. Analiza techniczna podpowiada, że to kwestia tygodni.
Z giełdy zdążyli się wycofać wszyscy, którzy traktowali ją jako maszynkę do robienia pieniędzy. Presji podażowej nie ma. Spadki w pierwszym kwartale zniechęciły do giełdy ostatnich wystraszonych.
Dlaczego nie ma popytu? Na szczęście na GPW napływają pieniądze inwestorów długoterminowych. Oni nie nastawiają się na wzrosty rzędu 20 proc. w ciągu kilku miesięcy. W takiej sytuacji zagranicy nie zależy na tym, czy kupi
akcje w maju, czy lipcu. Ważne, aby obkupić się po niskich cenach.
Z punktu widzenia inwestorów zagranicznych, czyli uwzględniając zmiany złotego, potencjał GPW oceniam na 100-150 proc. w ciągu trzech-czterech lat. Oczywiście są różnego typu zagrożenia. Na przykład spowolnienia gospodarczego, inflacji, czy w końcu recesji w USA. Jestem optymistą. Wymienione ryzyka nie spowodują większych perturacji na naszym rynku.
Co wyrwie GPW z marazmu? Możliwe że zbliżające się prywatyzacje. Obecnie nasz rynek jest w stanie pchnąć w górę kapitał rzędu 200-300 mln dolarów. To niewiele. Zwłaszcza z punktu widzenia funduszy zagranicznych. Wtedy mogą dołączyć się kolejni kupujący. Krajowe TFI mają rezerwy. Niestety wszyscy patrzą na kolegów zarządzających, kto pierwszy ruszy rynek. Większość woli stać z boku.