Amigo11
/ 2009-11-15 22:22
/
SAMA PRAWDA
Lokator wieżowca w Sosnowcu doprowadził swoje mieszkanie do ruiny. Wychodzą z niego roje robaków do innych mieszkań. - Nie chcemy takiego sąsiada - denerwują się lokatorzy i żądają natychmiastowej eksmisji
Na szóstym piętrze w bloku przy ul. Bohaterów Monte Cassino 32 w Sosnowcu-Zagórzu panuje przeraźliwy smród. Przed drzwiami wokół wycieraczek stoją pudełka z żółtawymi granulkami. - To takie nasze magiczne kręgi. Chronią przed nieproszonymi gośćmi - mówi jeden z lokatorów i pokazuje wielkiego prusaka spacerującego po suficie.
Do brudnych drzwi z numerem 76 puka dwuosobowa kontrola ze spółdzielni mieszkaniowej "Hutnik". Otwiera im siwy, wychudzony mężczyzna po pięćdziesiątce. Ubrany w ciemne ciuchy bez gadania wpuszcza kontrolerki do mieszkania. Kobiety wchodzą do środka i jedna momentalnie zatyka ręką nos.
Tymczasem na piętrze robi się tłoczno. Lokatorzy na tę inspekcję czekali kilka miesięcy. - Ten pan od dawna żyje bez wody i prądu. Odcięli mu, bo nie płaci. Jedzenie podgrzewa sobie paląc gazety albo znicze. Kominiarz kazał nam go pilnować, bo jeszcze nas tu podpali, ale do mieszkania aż strach wejść - mówi Maria Gabała z mieszkania nr 75.
- Wyhodował w mieszkaniu robaki. Wchodzą mi przez szparę w drzwiach. Mam dwójkę dzieci, niech mi zachorują i będzie problem. Teraz tak dużo mówi się o higienie, bo panuje świńska grypa - żali się pani Joanna, mieszkająca na wprost mężczyzny.
Kobieta mieszkająca pod nim płacze, bo niedawno robiła gruntowny remont. Wymieniała okna i meble, uszczelniła rury, ale wielkie prusaki i tak chodzą jej po ścianach.
Po kilku minutach kończy się inspekcja. - Niesprawna toaleta, zniszczone ściany i podłogi, insekty - dyktuje do protokołu Bożena Lisiecka, kierowniczka administracji. - Posprząta pan w mieszkaniu? - pyta mężczyznę. Ten nie odpowiada, patrzy w podłogę. Lisiecka pytanie kieruje do stojącej przy drzwiach blondynki w średnim wieku. - Robię, co mogę - rzuca zdawkowo kobieta, która okazuje się siostrą uciążliwego lokatora. - A kiedy pani tu sprzątała? - dopytuje Lisiecka. - Ja nie sprzątam, mój brat jest przecież dorosły, pomagam mu inaczej - odpowiada oburzona kobieta.
Okazuje się, że problem zaczął się już w 2000 roku, kiedy pan Andrzej wprowadził się do "76". Jest bezrobotny i nie stać go na opłaty. Na czynsz ma pieniądze z MOPS-u. - Daliśmy mu też firanki, pościel, środki czystości. Na ciepły posiłek chodzi do pobliskiej świetlicy środowiskowej. Na weekendy dostaje suchy prowiant. Namawialiśmy go na opiekunkę, która raz w tygodniu pomagałaby mu w sprzątaniu, ale nie chce się zgodzić - twierdzi pracownica sosnowieckiego MOPS-u. Nie chce się przedstawić. Pod "76" przyszła z koleżanką. Razem z kontrolerkami ze spółdzielni miały obejrzeć mieszkanie, ale wcale do niego nie weszły. Mówią, że nie musiały, bo przychodzą do pana Andrzeja co drugi tydzień.
Co będzie dalej? Spółdzielnia może zarządzić tylko dezynsekcję i wezwać specjalistyczną ekipę sprzątającą. - Taki nakaz zostanie prawdopodobnie nałożony na zarządcę budynku. My też na razie nie możemy nic więcej zrobić - mówi Danuta Kogut, wiceszef sosnowieckiego sanepidu. Sąsiedzi domagają się jednak eksmisji. - Jednorazowe sprzątanie niewiele pomoże, kilka dni później znowu będzie śmierdzieć - denerwuje się Kazimierz Janikowski, jeden z lokatorów.
Eksmisja będzie jednak trudna, bo pan Andrzej ma mieszkanie wykupione na własność. - Lokal jest bardzo zaniedbany, więc skierowaliśmy sprawę do sądu, ale miną lata zanim gmina da lokal zastępczy - mówi Lisiecka. - Nie można jakoś tego przyspieszyć? - dopytują sąsiedzi.
Panie z MOPS-u podsuwają, że mieszkanie można oddać w zamian za miejsce w domu pomocy społecznej. To też trochę potrwa, ale na pewno krócej, niż czekanie na wyrok eksmisyjny. Lisiecka mówi jednak, że szkoda jej mężczyzny. Jest spokojny. Nie urządza awantur, nie pije. - To prawdopodobnie chory człowiek, który nie jest w stanie sam za siebie decydować. Trzeba go ubezwłasnowolnić.
Siostrze pana Andrzeja zaproponowała, by sprzedała mieszkanie. Inaczej zabierze je komornik. Ta kręci nosem. Była już w kilku biurach nieruchomości. Śmierdzącego mieszkanie na sprzedaż nikt nie chce.