Krzych
/ 2010-06-08 11:12
/
Płoteczka na forum
sugeruje, że na Wall Street załamał się deklarowany od ponad roku konsensus, zakładający dynamiczne i trwałe ożywienie po recesji lat z 2007-09. Tymczasem kryzys nadmiernego zadłużenia publicznego może sprawić, że wkrótce czeka nas raczej wtórna recesja niż nowe maksima PKB. To oznaczałoby zaś naturalną śmierć scenariuszy zakładających szybką poprawę wyników giełdowych korporacji.
W przypadku spółek amerykańskich sytuację dodatkowo pogarsza relatywnie silny dolar, który względem euro jest najdroższy od przeszło czterech lat. Mocny dolar to jedna z ostatnich rzeczy, jakiej teraz życzą sobie kierownicy amerykańskiej gospodarki oraz giełdowi inwestorzy. Sprawia on bowiem, że zagraniczne przychody koncernów notowanych w Nowym Jorku stają się niższe po przeliczeniu na dolary i generalnie osłabia konkurencyjność amerykańskich towarów.
Finalne wyniki poniedziałkowej sesji dobitnie pokazują, że teraz dla inwestorów liczy się tylko bezpieczeństwo kapitałów, a nie perspektywy wysokich stóp zwrotu. Indeks S&P500 spadł o 1,35% i kończąc dzień z wynikiem 1.050 punktów zatrzymał się tuż ponad dziennymi minimami z lutego i maja. Rentowność 10-letnich obligacji spadła o 6 pb. i wyniosła 3,15%. Cena złota podskoczyła o prawie 2% i sięgnęła 1.244$, zbliżając się do nominalnego rekordu wszech czasów. O przewadze niedźwiedzi świadczą też ceny opcji – kontrakty pozwalające zarabiać na dalszych spadkach są o 75% droższe od instrumentów zyskujących przy wzroście cen akcji. Według danych Bloomberga oraz firmy OptionMetrics to największa różnica w dziejach i kontriański sygnał do zajęcia długiej pozycji.