brydzia
/ 2009-07-20 12:22
/
10-sięciotysiącznik na forum
Wskaźniki nastrojów wśród europejskich, czy amerykańskich konsumentów, przedsiębiorców czy czasem nawet analityków są już na poziomie przynajmniej zbliżonym do odczytów wrześniowych dramatycznego ubiegłego roku. Czyli od momentu upadku Lehman Brothers w USA, który spowodował spustoszenie na światowych rynkach finansowych, w tym przede wszystkim kredytowym.
Wobec powyższego giełdy – które też są swojego rodzaju „twardym”, bo przeliczanym na gotówkę barometrem nastrojów wśród dyspozytorów gotówki – też powinny notować poziomy z września ubiegłego roku. Pomimo mocnej, wiosennej fali wzrostowej wciąż jest co odrabiać. Policzmy.
W przypadku najszerszego w USA indeksu giełdowego S&P500 w grę wchodzi więc wzrost o jedną trzecią (do poziomu ponad 1200 pkt), a Dow Jonesa – niewiele mniej (do 11 tys. pkt). Niemiecki Dax, aby dobić do poziomów wrześniowych powinien wzrosnąć „tylko” o 20 proc. (do 6000 tys. pkt). A co z GPW? Jeśli WIG miałby wrócić do poziomów z września to powinien wzrosnąć o jedną trzecią (do 40 tys. pkt), a WIG20 – podobnie (do około 2500 tys. pkt).
Nastroje, nastrojami, ale najważniejsze są twarde dane z gospodarek. A tu jest różnie. Opinie znanych analityków i ekonomistów są mocno rozbieżne. Optymiści obstawiają przebieg zapaści w kształcie litery V (szybki zjazd, i szybki wyjazd), pesymiści – literę L (długie dochodzenie do siebie). Są i eksperci przewidujący literę W. Osobiście skłaniam się ku wydłużonego U, czyli jak to określiła kanclerz Niemiec - tzw. „formacji wanny”.
Zanikające obroty na giełdach, w tym na GPW być może są właśnie przejawem niepewności co do globalnej koniunktury w kolejnych kwartałach. Jedno jest pewne. Od czwartego kwartału baza porównawcza dla twardych wskaźników makro będzie bardzo niska. Nie trzeba więc wiele, aby wzrosty PKB, produkcji i konsumpcji pod koniec tego i początku przyszłego roku były znaczące. Tyle tylko, że wtedy rynki będą juz zapewne dyskontować koniunkturę z końca 2010 roku.