Polskie firmy zwolnią prawie 100 tysięcy osób
Kryzys na rynkach finansowych powoli przenosi się na rynek pracy. Coraz więcej firm zapowiada zwolnienia grupowe.
W grudniu na bruk trafi 900 pracowników firmy Tele-Fonika Kable - największego w Polsce i czwartego w Europie producenta kabli. A jeszcze niedawno wydawało się, że sytuacja firmy zatrudniającej 4,7 tys. osób jest dobra: 70 proc. produkcji trafiało na eksport, w ubiegłym roku firma zwiększyła zatrudnienie o 500 osób. - Redukcja wynika ze spadku zamówień płynących z rynków zagranicznych, we wrześniu były niższe o 30 proc. niż przed rokiem - mówi rzecznik Tele-Foniki Kable Aleksy Pachwicewicz.
To nie pierwszy zakład, który padł ofiarą spowolnienia gospodarczego na Zachodzie. Wcześniej skutki kryzysu odczuły koncerny motoryzacyjne. Po tym, jak w Europie Zachodniej gwałtownie załamał się popyt na nowe auta, FSO na Żeraniu i Fiat w Gliwicach nie przedłużyły umów pracownikom tymczasowym. Zwolnienia stałych pracowników na dobre rozpoczęły się w firmach dostarczających podzespoły. Dwa dni temu zamknięcie swojego kluczowego polskiego zakładu w Świdnicy zatrudniającego 360 osób zapowiedziała amerykańska firma Remy Automotive specjalizująca się w produkcji podzespołów dla branży motoryzacyjnej. Fabryka Łożysk Tocznych w Kraśniku zwolni 370 z 2700 pracowników.
Sygnały płyną z wielu innych branż. Także takich, które nie mają na razie problemu z produkcją, ale szukają redukcji kosztów. - Coraz więcej dociera do mnie sygnałów o planowanych zwolnieniach w sektorze bankowym - mówi Alfred Bujara, szef sekcji krajowej pracowników banków, handlu. W oddziałach regionalnych NBP w ciągu najbliższego roku pracę straci 348 osób.
Eksperci są zgodni: podobne decyzje podejmą w najbliższym czasie tysiące polskich firm. Wprawdzie recesja nam nie grozi, a jedynie zwolnienie dynamiki rozwoju, ale wiele firm zwłaszcza nastawionych na eksport może mieć kłopoty. - Nawet firmy, którym wiedzie się dobrze, będą szukać oszczędności, by poprawić swoją konkurencyjność na rynku - mówi Wojciech Matysiak, główny specjalista ds. analiz makroekonomicznych BGŻ.
Wzrost zwolnień grupowych potwierdzają ostatnie dane GUS. We wrześniu aż 236 zakładów pracy zadeklarowało zwolnienie w najbliższym czasie 15,6 tys. pracowników. Tymczasem przed rokiem zakładów zapowiadających redukcje było prawie dwa razy mniej. Redukcje zapowiadały 133 zakłady, a objęły one 5,8 tys. etatów.
Zdaniem analityków największe zwolnienia czekają nas w przyszłym roku. Najbardziej kryzys finansowy odczują firmy, które nastawione są na eksport, oprócz branży samochodowej także metalurgiczna, producenci mebli, a nawet firmy spożywcze, głównie mięsne i mleczarskie. Zwalniać pracowników będzie branża budowlana. Deweloperzy rezygnują z realizacji zaplanowanych projektów mieszkaniowych, bo wzrost oprocentowania kredytów hipotecznych i coraz większe obostrzenia w ich udzielaniu sprawiają, że popyt na nowe mieszkania jest obecnie nawet dwa razy niższy niż kilka miesięcy temu.
Niestety, zwalnianym coraz trudniej będzie znaleźć pracę. Jak wynika z danych GUS, do urzędów pracy napływa w ostatnich miesiącach mniej ofert niż przed rokiem, np. we wrześniu 2008 r. pracodawcy zgłosili do urzędów pracy 105,3 tys. propozycji, przed rokiem - 106,4 tys. Także największy polski portal Pracuj.plzanotował w trzecim kwartale br. znaczny spadek liczby ofert: zgłoszono ich 54,8 tys., o 2,5 tys. mniej niż w II kwartale. - To może być pierwsza oznaka poważniejszych zmian, które czekają nas na rynku pracy - mówi Przemysław Gacek, prezes Grupy Pracuj, do której należy portal Pracuj.pl
W efekcie bezrobocie, które we wrześniu spadło do 8,9 proc., wkrótce zacznie rosnąć. Tym bardziej że do Polski zaczną wracać emigranci. W czarnym scenariuszu w przyszłym roku może sięgnąć nawet 10 proc. A to oznacza, że na koniec przyszłego roku liczba bezrobotnych będzie o ponad 90 tys. wyższa - szacują analitycy.