warren buffet
/ 2008-01-27 00:39
/
10-sięciotysiącznik na forum - LIDER rankingu
Po ponad roku szalonych wzrostów, kiedy Sensex, indeks giełdy w Bombaju, pokonywał kolejne rekordy, a gazety prześcigały się w hurraoptymistycznych nagłówkach, w Indiach nastał czarny poniedziałek.
To był jeden z najgorszych dni, jakie mogli sobie wyobrazić giełdowi ciułacze: główny wskaźnik rynku spadł o ponad 7,4 proc., stracił 1353 punkty i zamknął się na poziomie 17,6 tys. pkt. A mogło być jeszcze gorzej - w czasie sesji Sensex dołował nawet o 11 proc.! W Indiach giełda była do poniedziałku wymarzonym sposobem na szybką fortunę - rozwijająca się błyskawicznie gospodarka pchała notowania w górę, dawała inwestorom zarobić krocie.
Inwestorzy na ulicy Dalal, przy której mieści się giełda, łapali się za głowy, bo w ciągu minuty tracili oszczędności całego życia. Płakali, rwali włosy z głowy, niektórzy patrzyli tylko z niedowierzaniem - wszystkie notowania wyświetlano na czerwono. Dotychczas przed budynkiem giełdy zwykle stał gęsty tłum: rozgadany, roześmiany i rozgorączkowany; sprzedawcy uliczni roznosili napoje i orzeszki, żebracy prosili o kilka rupii, drobni ciułacze zaciekle kłócili się o strategie inwestycyjne, a indeksy szły w górę. Wszyscy z zadowoleniem patrzyli na kilkumetrowy ekran, na którym puchły ich oszczędności.
W ten poniedziałek tłum w milczeniu obserwował, jak z parkietu wyparowują miliardy. Władze giełdy, największej w Indiach, dwukrotnie zawieszały notowania. Maklerzy nawet nie patrzyli na monitory komputerów.