krzysiek29
/ 2007-11-13 14:21
/
Uznany Gracz Giełdowy
Japoński jen wzmacnia się "zbyt szybko" i dlatego spekulanci muszą "być ostrożni" – ostrzegł Yasuo Fukuda, premier Japonii w wywiadzie udzielonym "Financial Times".
W poniedziałek wieczorem cena dolara na rynku walutowym spadła do 109,13 jenów, co oznacza, że japońska waluta osiągnęła najwyższą wartość od 18 miesięcy. W związku z tym premier Fukada stwierdził: "W krótkim terminie aprecjacja jena byłaby z pewnością problemem. Żadne nagłe skoki wartości waluty nie byłyby pożądane".
Fukuda ledwo powstrzymał się od gróźb, że Japonia może zainterweniować na rynku walutowym. - Ruchy spekulacyjne muszą być kontrolowane. Mówię jedynie "bądźcie ostrożni, a wtedy do interwencji nie dojdzie". – zauważył japoński premier.
Jego wypowiedź pojawiła się wkrótce po tym jak Nobutaka Machimura, szef gabinetu premiera, zaskoczył niektórych uczestników rynku wypowiedzią, która, jak się wydaje, świadczy o popieraniu aprecjacji jena. "Błędem jest myślenie, że Japonia powinna oponować przeciwko wzmocnieniu się jena. Tak naprawdę uważam, że wysoki kurs jena jest zasadniczo korzystny dla Japonii" - stwierdził Machimura.
Te komentarze przyczyniły się do tego, że po raz pierwszy od maja 2006 roku japońskiej walucie udało się przełamać barierę 110 jenów za dolara. Inwestorzy zaniepokojeni tym, jak silny jen odbije się na japońskim eksporcie, doprowadzili do spadku cen akcji – indeks Nikkei zniżkował o 2,48 procent do 15 197,07 punktów. W pewnym momencie spadł on nawet, po raz pierwszy od końca lipca, poniżej poziomu 15 000 punktów.
Fukada dodał, że Japonia nie sprzeciwiałaby się stopniowej aprecjacji swojej waluty. - Uważam, że w długookresowej perspektywie wzrost jena nie powinien budzić naszego sprzeciwu, jednak podkreślam, że chodzi o długi okres - zaznaczył. Pomimo obaw związanych z walutą, Fakuda wyraził ostrożny optymizm, że Japonia bez większego szwanku poradzi sobie z odczuwanymi w kraju skutkami kryzysu na amerykańskim rynku typu subprime. - Jest oczywiste, że możemy mieć do czynienia z niekorzystnym zwrotem w światowej gospodarce, a ponieważ Japonia jest silnie zaangażowana w globalny handel i finanse, bez wątpienia również odczuje zmianę koniunktury. Nie sądzę jednak, aby okazało się to dla nas, przynajmniej w porównaniu z innymi krajami, szczególnie dotkliwe - stwierdził.
Fukada, który został premierem we wrześniu, starał się udowodnić, że nie jest jedynie tymczasowym przywódcą. Najbardziej dobitną oznaką tego jest fakt, że chciał, aby wybory odbyły się dopiero po lipcowym szczycie grupy G8, którego Japonia będzie gospodarzem. Jak powiedział, mógłby on "udzielić wszelkich gwarancji", że jego rząd wytrwa. - Do moich kompetencji należy rozpisanie wyborów. Jeżeli niższa izba parlamentu nie podejmie decyzji o rozwiązaniu, to będziemy gościć szczyt G8. Nie wykluczył też ponowienia prób zaproszenia opozycji do zawiązania koalicji. Obecnie opozycja posiada większość w wyższej, jednak mającej mniejsze kompetencje izbie parlamentu.
Japoński premier, który spotka się w piątek w Waszyngtonie z prezydentem USA, Georgem W. Bushem, dał do zrozumienia, że sprzeciw jego kraju wobec dążenia Stanów Zjednoczonych do porozumienia z Koreą Północną w sprawie rozbrojenia z broni nuklearnej, może osłabnąć. - Popieramy kierunek rozmów USA z Północną Koreą – stwierdził ostatnio. Jego poprzednik Shinzo Abe, był zaniepokojony negocjacjami Amerykanów z Koreą Północną z powodu braku postępu w sprawie japońskich obywateli uprowadzonych przez rząd w Phenianie.