Otóż w moim przekonaniu ceny akcji rosną do póki zwiększa się podaż pieniądza w obiegu. W momencie szczytu napływu wolnej gotówki rynek akcji jest skazany na brutalną realizację zysków. Kończy się bowiem dopływ strumienia świeżego pieniądza w stopniu takim aby mógł podtrzymywać ceny na wysokich poziomach. W kwietniu 2007 na giełdę trafiły miliardy nowego kapitału ludzi zachęconych perspektywą organizacji Euro 2012 oraz reklamami TFI obiecująch kilkaset procent zysku. Ten mocny zastrzyk wywindował ceny do bardzo wysokich poziomów zgodnie z teorią podaży pieniądza (im więcej pieniędzy tym wyższe ceny) i ani dobre perspektywy gospodarcze ani wizja Euro 2012 nie miała z tym nic wspólnego. To ogromny zastrzyk środku dopingującego spowodował że nasza GPW biła rekord za rekordem...Kiedy wówczas zagraniczne fundusze sprzedawały swoje
akcje realizując zyski zminiejszały podaż pieniędzy bowiem później transferowały je na konta rodzimych instytucji finansowych. Również nasi inwestorzy po kilku latach hossy wyrwali rynkowi kilkadziesiąt miliardów decydując się skończyć na pewnien czas z giełdą. Sytuacja była o tyle dramatyczna że kuszącą alternatywą stały sie wysoko oprocentowane lokaty bankowe. Wielu inwestorów również zaczeło oszczędzać wobec rosnących cen energii i paliw oraz wyższych rat kredytowcyh. Jeszcze inni zaczęli po prostu wydawać swoje pieniądze nakręcając sprzedaż detaliczną. Począwszy od lipca 2007 do maja 2008 podaż pieniądza mogła zmaleć nawet o kilkaset miliardów złotych które przede wszystkim zostały przetransferowane zagranicę. Spora część została zwyczajnie skonsumowana na kupno nieruchomości, samochodów, sprzętu elektornicznego itd. Kolejna spora suma zasiliła nasz Urząd Skarbowy poprzez zapłacony przez inwestorów podatek i to prawdopodobnie rekordowy bowiem zyski po kilkuletniej hossie były napewno ogromne. Wreszcie ostatnia spora część poszła na lokaty bankowe.
Czy mamy teraz szansę na szybkie odbudowanie tak wysokiej podaży pieniadza jaką dysponowaliśmy w lipcu 2007? Śmiem twierdzić że tak. Pomimo że banki kuszą coraz wyższymi lokatami sięgającymi już nawet 8% a cykl podwyżek stóp procentowych nie został zakończony to jednak myślę że podaż pieniądza powoli zaczyna się odradzać. Dzięki szybkiemu wzrostowi gospodarczemu nasze zarobki w naturalny sposób rosną. Przeciętny Kowalski może coraz częściej przyjmować strategię wpłaty części coraz większych oszczędności na lokatę, a części na fundusz akcji, bardziej ryzykowny ale dający perspektywę większego zarobku w długim terminie. Obniżenie składki rentowej przez poprzedni rząd uważam za taki mini zastrzyk niedostrzegalny przez opinię społeczną ale jednak powodujący że podaż pieniądza rośnie. Każdy ma takie podświadome poczucie że tych pieniędzy w portfelach jest jednak trochę więcej przez co chętniej je wydajemy. Kolejnym ważnym i tym razem już gigantycznym krokiem w kierunku zwiększenia podaży pieniadza będzie przyszłoroczne obniżenie podatków PIT z 19% na 18% i z 40% na 32% dla nadwyżki powyżej 85 tyś zarobku. Uzyskamy w praktyce niemalże system liniowy wokół którego jest tyle szumu. Doprowadzi do to zwiększonych oszczędności Polaków o naprawdę sporą gotówkę liczoną w miliardach złotych. Pytanie co z nimi zrobią? Część napewno trafi na giełdę...Kolejnym czynnikim który odbudowuje szybko naszą podaż pieniądza są transfery pieniędzy przez naszych emigrantów przyspieszone po wprowadzeniu abolicji podatkowej dla zysków uzyskanych zagranicą. Następnym czynnikiem są fundusze unijne które dostarczają nam kilkadziesiąt miliardów złotych do sytemu z czego przecież tez część trafi na giełdę...Jeśli więcej zarabiamy to i więcej wpłacamy do OFE więc to nasze fundusze emerytalne również skierują nasze 7% zarobków na giełdę. Wreszcie już nie zwykłe zastrzyki a już raczej sterydy anaboliczne zaserwują nam zagraniczni inwestorzy kupujący nasze wielkie prywatyzowane firmy jak GPW, LOT, BGŻ, PKP,Poczta Polska, spółki górnicze i energetyczne. Te pieniądze może nie bezpośrednio ale pośrednio tafią na GPW bowiem większe wpływy do budżetu pomogą zwiększyć liość publicznych zamówień przez co napełnią kieszenie polskich przedsiębiorców i ich pracowników. Być może rząd pokusi się wtedy na dalsze obniżanie podatków w tym podatku Belki?
Podsumowując giełda warszawska powinna już na początku 2009 bezpośrednio odczuwać (nie dyskontować jak to się mówi w stosunku do koniuntury gospodarczej) gigantyczne zwiekszenie się podaży pieniądza w wolnym obiegu. Obniżka podatku PIT, transfery emigrantów, wyższe zarobki Polaków oraz kapitał zagraniczny inwestujący w nasze wielkie prywatyzacje powinny spowodować nową falę wzrostową na GPW. Jest tylko jeden haczyk...inflacja musi być zdławiona i utrzymywać się na relatywnie niskim poziomie poniżej 4% r/r. Dotyczy to szczególnie cen energii, paliw i żywności. Jeśli ten warunek się spełni wiosna 2009 może być bardzo zielona:)