Odbicie podczas wtorkowych notowań potwierdził, że nie ma się co spieszyć z obwieszczaniem zmiany trendu na rynkach akcji, ale jednocześnie podtrzymał stan podwyższonego zagrożenia. Nastąpiło odbicie, ale wywarło znacznie mniejsze „wrażenie” niż poprzedzający je spadek. To, co przyniesie dzisiejszy dzień może w tej układance mieć duże znaczenie. Powrót złych nastrojów zwiększałby ryzyko realizacji negatywnego scenariusza.
Przebieg środowej sesji na chińskim rynku, który znów znalazł się w centrum uwagi inwestorów, potwierdza niewielkie znaczenie wtorkowego odbicia. Dziś chińskie
akcje potaniały o ok. 4%. Oczywiście pojawia się pytanie, na ile załamanie na jednym rynku może spowodować globalne pogorszenie koniunktury. W tym wypadku sprawa wydaje się poważna, gdyż wzrost chińskich akcji w bardzo dużym stopniu przez ostatnie miesiące kształtował nastawienie do wszystkich rynków wschodzących. W warstwie fundamentalnej zaś jedną z kluczowych przesłanek zwyżek było przekonanie o tym, że przyspieszanie chińskiej gospodarki będzie pomagać w wychodzeniu z globalnej recesji. W tym wymiarze wyprzedaż chińskich akcji można odbierać jako symboliczne zakończenie tego etapu.
Zakładając, że lipcowy wzrost w USA był napędzany zamykaniem krótkich pozycji, a szerzej czynnikami rynkowymi, jak ogólny klimat na rynkach, napływy do funduszy inwestycyjnych, można spodziewać się szybkiego zredukowania tamtych zysków. To zaś oznaczałoby spadek S&P 500 w krótkim czasie w okolice 900 pkt. Dodatkowo przy przesileniu na emerging markets musiałoby to odcisnąć silne piętno na kondycji naszego parkietu.
tylko kontrakty moje zdanie.