Czy ten sam przeciętny Amerykanin, który miał dostęp do pracy, kredytu i był "przelewarowany", teraz gdy nie ma pracy, a o kredycie w tej samej wysokości co rok temu może zapomnieć, nawet gdy dostanie pracę, ma wprowadzić amerykańskie spółki na drogę trwałego wzrostu ? Jeżeli wierzyć wczorajszym doniesieniom agencyjnym to tak, ponieważ znaczna poprawa nastrojów konsumentów stała za wczorajszym mocnym odbiciem od wsparcia. Raczej nie w ten sposób rynek odczytał dane.
Dywagacje są bardziej natury socjologicznej niż statystycznej. W tak niestabilnych czasach jakie mamy obecnie oraz mając na uwadze dynamikę rozwoju negatywnych zachowań amerykańskich konsumentów, którzy tracą pracę i nie mogą żyć ponad stan jak zostali do tego przyzwyczajeni przez lata, ich własna ocena sytuacji jest równie zmienna. Z doniesień agencyjnych można wywnioskować, iż rynek uważa, że z uwagi na poprawę nastrojów konsumentów, ruszą oni na zakupy jak za "dawnych" lat. Niestety tak się nie stanie ponieważ samymi nastrojami nie można kupić domu, samochodu lub dostać kredytu u bankiera, który sam musi szukać państwowego finansowania.
Wczorajsze dane mogą potwierdzać jednak, iż amerykańska gospodarka osiągnęła dno. Konsumenci mogli zauważyć, że w ich otoczeniu rzadziej traci się pracę, a domy są rzadziej licytowane. Dokładniej - śladów odbicia jeszcze nie ma, ale rekordowy spadek mógł zostać powstrzymany. To kupującym
akcje podoba się, teraz mają nadzieję, iż w 3 lub 4 kwartale gospodarka amerykańska zanotuje znaczny wzrost PKB. Bez konsumenta i lewara wzrost nawet jak wystąpi będzie trudny do utrzymania prawdopodobnie dłużej niż przez dwa kwartały. Mając na uwadze właśnie takie założenie trudno oczekiwać przejścia z recesji do wzrostu w kształcie oczekiwanej litery V.
(Łukasz Wardyn - City Index)