Zigzag
/ 83.6.12.* / 2009-12-02 17:49
PGE S.A. jest wprawdzie spółką akcyjną, ale każde dziecko wie, że kieruje nią, i dalej będzie kierować, posiadając 85 procent akcji, Skarb Państwa, czyli rząd, inaczej ścisłe kierownictwo rządzącej koalicji. Nie dość, że politycy mają monopol na rządzenie PGE SA. to na dodatek firma ta jest monopolistą w zakresie dystrybucji energii elektrycznej. I na tym polscy inwestorzy opierają swoje przewidywania, co do rozwoju wypadków, a ściślej, co do optymistycznej perspektywy aprecjacji akcji PGE S.A., bowiem pozycja monopolistyczna cechuje się pewnymi przewidywalnymi zachowaniami, korzystnymi z punktu widzenia posiadacza akcji firmy monopolistycznej. Oto najważniejsze z nich:
monopolista zwykle dyktuje cenę swoich produktów, która jest przeważnie wyższa niż w przypadku istnienia konkurencji na rynku;
państwowy właściciel pakietu większościowego może stawiać skuteczne bariery wejścia dla potencjalnej konkurencji.
Na podstawie tych przesłanek inwestorzy założyli, że może być tylko dobrze, zapominając równocześnie, że państwo, a zwłaszcza państwo polskie jest wyjątkowo niewydolne. Doświadczenie uczy, że państwowy zarząd – bez względu na szerokość geograficzną, pod jaką działa – może doprowadzić do braków piasku nawet na Saharze. To nie żart. Z przyczyn czysto obiektywnych, własność państwowa – nawet pod szyldem spółki akcyjnej – jest mało skuteczna. Meksykański PEMEX, argentyńska YPF – państwowi monopoliści w dziedzinie wydobycia i sprzedaży ropy naftowej i jej produktów notowali straty nawet wtedy, gdy ropa zbliżała się do 150 dolarów za baryłkę.
Produkty francuskiego monopolisty telefonicznego, France Telecom, są kilkakrotnie droższe niż konkurujących z nim mini-operatorów. Próba reformy takiego stanu rzeczy spotkała się z falą samobójstw pracowników szczebla decyzyjnego. Eksploatacja syberyjskich złóż gazu przez państwowego monopolistę, jakim jest Gazprom jest kilkakrotnie droższa niż przypadku niewielkich firm wydobywczych działających w wyjątkowo trudno dostępnych rejonach Alaski. Przedsiębiorstwa państwowe, nawet te strategiczne znajdujące się pod szczególną ochroną, wymagają dotacji (górnictwo, PLL LOT), a nawet bankrutują (stocznie). Pozostawienie energetyki w rękach państwa może dodatkowo doprowadzić do braków w dostawach energii, narażone jest także na presję ze strony Komisji Europejskiej, która wciąż sprzeciwia się monopolom.
Co prawda, pozycja niezagrożona umożliwia ustanowienie ceny monopolistycznej, ale ten miecz ma dwa ostrza. Jeśli PGE SA. i państwowa energetyka zabiorą polskim konsumentom w postaci opłat za energię elektryczną za dużo, to tym ostatnim zabraknie na chleb, pocztę, PKP, naukę czy leczenie. Wysokie zyski, a raczej przychody osiągane dzięki pozycji monopolisty energetycznego uzyskane zostaną kosztem strat na innej działalności, w tym na dochodach podatkowych. W końcu i tak pojawi się konkurencja, czy to w postaci wiatraków, biogazowni, minielektrowni czy z importu, co pozbawi PGE S.A. nawet tych wymuszonych zysków, tak jak pozbawiło innego monopolistę, PLL LOT, PKP czy Pocztę Polską.
Fundamenty państwowe są mimo wszystko kruche. PRL, która była jednym wielkim monopolem, też upadła. Liczenie na to, że tym razem będzie inaczej jest złudne. Świadczy o tym chociażby szybka rezygnacja giganta niemieckiego, RWE, z kupna pakietu większościowego PGE S.A.
Jan M. Fijor