Za wszystkim stoi Goldman Sachs?
KNS, rollingstone.com
Puls Biznesu, pb.pl,06.07.2009 14:18
Czytaj komentarze (8)
Zobacz na forum ()
c525054f-6be7-433c-8524-d7f110b23e5b
Na świecie jest jedna instytucja finansowa, która zawsze wychodzi obronną rynką z opałów. I już szykuje kolejną bańkę.
Zobacz także
Nieziemskie zarobki wracają na Wall Street
To amerykański bank inwestycyjny Goldman Sachs. Bank, który w czasach recesji planuje wypłacić swoim pracownikom blisko 20 mld USD (ok. 700 tys. na zatrudnionego). Czuwa nad nim „opatrzność”?
Według Matta Taibbie’go, znanego blogera, political writter’a pracującego dla Rollingstone.com, każda bańka inwestycyjna od 1930 roku została szczegółowo zaplanowana przez Goldman Sachs. Autor nie tylko zarzuca instytucji liczne manipulacje, ale i wskazuje na nią jako w znacznej część odpowiedzialną za ostatnie krachy rynkowe.
Reklama:
Pierwszą rzeczą, która warto sobie uświadomić jest fakt, że grupa Goldman Sachs jest obecna wszędzie. Instytucja uznawana jest za najpotężniejszy bank inwestycyjny na świecie. Sam fakt, że zatrudnia blisko 27 tys. pracowników wskazuje na potężny potencjał. Jak do tego doszedł?
Zacznijmy od „przekrętu” związanego z bańką internetową z 2001 r. Jej konstrukcja okazała się tak prosta, że nawet finansowy analfabeta jest w stanie pojąć o co chodziło. Firmy kojarzone z nowoczesnymi technologiami (głównie Internetem), które w rzeczywistości nie były warte zbyt wiele, a ich pomysły na biznes zostały nagryzmolone na kawałku serwetki wchodziły na giełdę emitując
akcje (dzięki obniżonym regulacjom prawnym). Całej kampanii towarzyszyło huczne nagłośnienie w mediach dzięki czemu świeżo utworzone podmioty sprzedawały się za prawdziwe „megamiliony” dolarów. Dodatkowo, banki takie jak Goldman pośrednicząc w IPO namawiały inwestorów do zakupów tych ładnie opakowanych produktów.
Brzmi to bardzo prosto. Jednak przeciętny inwestor nie zdawał sobie sprawy, że banki zmieniły reguły gry. Zweryfikowały umowy o emisje w ten sposób, że dla zwykłego Smith’a (Kowalskiego) wyglądały znacznie lepiej niż w rzeczywistości były. Robiono to w dwustopniowym systemie inwestycyjnym. Do pierwszej grupy należeli „insiderzy”, którzy znali prawdziwą wartość firmy. Do drugiej grupy trafiały informacje lekko „upiększone” - co skłaniało do naganiania i naciągania inwestorów. W konsekwencji prowadziło to do podbijania kursów akcji (które i tak według banków, osiągały już irracjonalne poziomy).
Podobnie procedury spowodowały kryzys na rynku nieruchomości w USA. Tutaj także, wystarczył prosty trick. Polegał on na zaniżeniu standardów (tym razem nie dotyczyły jednak emisji akcji), lecz pożyczek hipotetycznych. Pośrednicy kredytowi, z każdym rokiem obniżali wymagania dotyczące kredytów. Doszło do tego, że wystarczyło mieć 10 proc. wartości nieruchomości, pokazać stały dochód oraz posiadać imię i nazwisko.
A co stało, a przede wszystkim kto, za gwałtownym i spektakularnym skokiem notowań ropy? Odpowiedź chyba nie nastręcza trudności. Według autora blogu, to znowu Goldman odegrał tu istotną rolę. Poza nim za tym swoistym „przewałem” stało jeszcze kilka znaczących graczy którzy zamienili stabilny rynek w prawdziwe kasyno. Wcześniej wyceny ropy zależne były w głównej mierze od popytu na ten surowiec i poziomów wydobycia. Później segment ten przeistoczył się i zaczął przypominać rynek akcji. Doprowadził do tego Goldman namawiając fundusze inwestycyjne i inne instytucje finansowe do transferowania gotówki w kontrakty na ropę naftową. Pomiędzy 2003 a 2008 rokiem doszło do pompowania rynku surowcowego. W ciągu 5 lat ilość pieniędzy na nim zamrożona podskoczyła z 13 do 317 mld USD (wzrost o 2300 proc.).
Warto też przyjrzeć się stanowiskom i rolom poprzednich pracowników Goldmana. Zwłaszcza, że większość z nich obecnie piastuje ważne stanowiska, w tym rządowych doradców. Dla przykładu były sekretarz skarbu George Busha, poprzedni prezes Goldmana - Henry Paulson był pomysłodawcą ostatniego programu ratunkowego dla amerykańskiej gospodarki, dzięki któremu, wpompowano na rynek setki miliardów dolarów. Gdzie one trafiały? Przede wszystkim do starych kolegów z Wall Street.
Robert Rubin, sekretarz skarbu w administracji Billa Clintona, spędził 26 lat w Goldmanie zanim został prezesem Citigroup. Nie może więc dziwić, że wołający o pomoc bank pozyskał 300 mld USD z pieniędzy podatników dzięki planowi Paulsona.
Nie można zapominać o Johnie Thain (byłym bankierze Goldmana) – ostatnim prezesie Merrill Lynch, który w ciężkich dla banku czasach kupił dywan za bagatela… 87 tys. USD. Thain również zdobył miliardy pomocy dzięki planowi Paulsona.
Rozrzutnie zachował się również Robert Steel, niegdysiejszy pracownik Goldmana, prezes Wachovia banku, który przyznał sobie i swoim kierownikom 225 mln USD odpraw w czasach, kiedy jego bank przeżywał największy w historii kryzys.