W każdym razie z poprzednim tego typu odczytem ISM na poziomie przynajmniej 60 pkt mieliśmy do czynienia 1 maja ub.r. Pięć dni później na Wall Street rozegrał się pamiętny – choć krótkotrwały – „Flash Crash”. Można by to uznać za przypadek, gdyby nie to, że w 1987 r. mieliśmy do czynienia z identycznym przypadkiem. ISM osiągnął pułap 50 pkt we wrześniu, o czym inwestorzy dowiedzieli się 1 października. Ceny akcji utrzymały się na wysokim poziomie do 5 października, a od 6 rozpoczęło się załamanie, które dwa tygodnie później kulminowało jednodniowym spadkiem cen akcji w USA o 20 proc. W okresie minionego pokolenia ISM docierał do poziomu przynajmniej 60 pkt jedynie 6-krotnie (kwiecień 2010, grudzień 2004, wrzesień 1987, lipiec 1983, maj 1978 i luty 1976). Jedynie w jednej trzeciej tych przypadków kończyło się to czymś, co później otrzymywało miano krachu (październik 1987, kwiecień 2010), ale również w pozostałych czterech przypadkach sygnał takiego przegrzania koniunktury pojawiał się w szczycie cen akcji poprzedzającym wielomiesięczną korektę (1983, 2004) albo w sytuacji, w której potencjał wzrostowy cen akcji był już mocno ograniczony (1976, 1978).
Te dane ewidentnie świadczą o tym, że w pewnym sensie realna gospodarka rywalizuje z rynkiem finansowym o dostępne zasoby pieniądza i jej nadmierne przegrzanie stwarzające silny popyt na pieniądz potrzebny do obsługi realnej produkcji i handlu zagrażać może rynkowi akcji. Czwartkowe dane na temat ISM Non-Manufacturing (sektor usług) – najwyższy odczyt od 2005 roku – świadczą o tym, że w I kw. dynamika roczna PKB w USA wzrosła zapewne do najwyższego poziomu od drugiej połowy 2005 roku.
Białek , ,
dlaczego wszyscy chcą kupować
akcje jak jest szczyt koniunktury