Tak dla przypomnienia :
- ratowanie własnych banków kosztowało Szwedów równowartość 6% PKB,
- Japończycy musieli w latach 90. wydać na uzdrowienie systemu bankowego aż 20% PKB.
Mając na uwadze stosunkowo szybką reakcję banków amerykańskich (duże odpisy na rezerwy), można założyć, że koszty „sprzątania” w USA mogą być na poziomie zbliżonym do Szwecji. Oznaczałoby to około 850 mld dolarów.
Przed nami etap co najmniej dwóch lat niepewności i rynkowego chaosu. Na tyle bowiem lat obliczona jest działalność amerykańskiego funduszu sprzątającego. W tym czasie dla gospodarki USA kwestią absolutnie pierwszoplanową będzie powstrzymanie spadków na rynku nieruchomości. Nie tylko dlatego, że na cenach nieruchomości wisi popyt konsumpcyjny, a tym samym tempo wzrostu gospodarczego Stanów. Powstrzymanie trendu spadkowego (16% w ostatnim roku) jest niezbędne, aby zapobiec dalszej przecenie bankowych aktywów.
Ekonomiści na wzór indeksu P/E już dawno skonstruowali dla rynku nieruchomości indeks P/R (price/ rent). Wartość tego indeksu rosła począwszy od roku 2000 w szalonym tempie ponad wartość trendu. Wygląda na to że powrót do długoterminowego trendu nie nastąpi wcześniej niż w pierwszej połowie 2010 r.
Sytuacja w Europie jest tylko nieco inna niż w Stanach. EBC do tej pory zaostrzał (odwrotnie do Fed) kryteria dostępu do refinansowania. Oznacza to ograniczenie przyszłego ryzyka systemowego, wynikającego z niskiej jakości zabezpieczeń w aktywach EBC. Jednakże najcięższa próba dla europejskiego systemu bankowego dopiero przed nami. Chodzi o skalę zobowiązań, jakie w ostatnich latach narosły w największych bankach europejskich za sprawą inwestycji w instrumenty pochodne. Otóż przeciętna wielkość całkowitego współczynnika kredytowego (relacja kapitału pożyczkowego do kapitałów własnych, oddająca skalę lewarowania) dla 12 największych banków europejskich wynosi 35 ( w bankach amerykańskich przeciętny współczynnik kredytowy nie przekraczał 20).
Całkowity współczynnik kredytowy Deutsche Banku przekracza 50 (odpowiada to zobowiązaniom o wartości 2 bln euro, tj około 80% PKB Niemiec). Jeszcze wyższy współczynnik ma brytyjski Barclays – około 60. Na ich tle belgijski Fortis ze współczynnikiem 30 wyglądałby przyzwoicie, gdyby nie to, że jego zobowiązania trzykrotnie przekraczają PKB Belgii. Kłopoty Fortisa to bardzo mocny sygnał ostrzegawczy. Nie jest wykluczone, że EBC będzie musiał w końcu wziąć na siebie, na wzór Fed, obowiązek sprzątania systemu. Tyle, że nie jest do tego przygotowany ani technicznie ani legislacyjnie. A skala zobowiązań największych banków europejskich zdecydowanie przerasta możliwości operacyjne centralnych banków narodowych.
Lubię czytać Jankowiaka i chciałem i Was zachęcić. Przepraszam znudzonych długim tekstem.
Tak dla przypomnienia :
ratowanie własnych banków kosztowało Szwedów równowartość 6% PKB,
Japończycy musieli w latach 90. wydać na uzdrowienie systemu bankowego aż 20% PKB.
Mając na uwadze stosunkowo szybką reakcję banków amerykańskich (duże odpisy na rezerwy), można założyć, że koszty „sprzątania” w USA mogą być na poziomie zbliżonym do Szwecji. Oznaczaloby to około 850 mld dolarów.
Przed nami etap co najmniej dwóch lat niepewności i rynkowego chaosu. Na tyle bowiem lat obliczona jest działalność amerykańskiego funduszu sprzątającego. W tym czasie dla gospodarki USA kwestią absolutnie pierwszoplanową będzie powstrzymanie spadków na rynku nieruchomości. Nie tylko dlatego, że na cenach nieruchomości wisi popyt konsumpcyjny, a tym samym tempo wzrostu gospodarczego Stanów. Powstrzymanie trendu spadkowego (16% w ostanim roku) jest niezbędne, aby zapobiec dalszej przecenie bankowych aktywów.
Ekonomiści na wzór indeksu P/E już dawno skonstruowali dla rynku nieruchomości indeks P/R (price/ rent). Wartość tego indeksu rosła począwszy od roku 2000 w szalonym tempie ponad wartość trendu. Wygląda na to że powrót do długoterminowego trendu nie nastąpi wcześniej niż w pierwszej połowie 2010 r.
Sytuacja w Europie jest tylko nieco inna niż w Stanach. EBC do tej pory zaostrzał (odwrotnie do Fed) kryteria dostępu do refinansowania. Oznacza to ograniczenie przyszłego ryzyka systemowego, wynikającego z niskiej jakości zabezpieczeń w aktywach EBC. Jednakże najcięższa próba dla europejskiego systemu bankowego dopiero przed nami. Chodzi o skalę zobowiązań, jakie w ostatnich latach narosły w największych bankach europejskich za sprawą inwestycji w instrumenty pochodne. Otóż przeciętna wielkość całkowitego współczynnika kredytowego (relacja kapitału pożyczkowego do kapitałów własnych, oddająca skalę lewarowania) dla 12 największych banków europejskich wynosi 35 ( w bankach amerykańskich przeciętny współczynnik kredytowy nie przekraczał 20).
Całkowity współczynnik kredytowy Deutsche Banku przekracza 50 (odpowiada to zobowiązaniom o wartości 2 bln euro, tj około 80% PKB Niemiec). Jeszcze wyższy współczynnik ma brytyjski Barclays