– Byłam bezrobotną matką z trójką dzieci i nie miałam z czego żyć. Musiałam nawet pomieszkiwać w domach przyjaciół. To wtedy zaczęłam kraść w sklepach. Najpierw jedzenie. Kradłam w supermarketach, żeby trochę poprawić swą beznadziejną sytuację. Wpadłam na ten pomysł, gdy pewnego dnia byłam na zakupach. Zdałam sobie sprawę, że stać mnie tylko na absolutnie podstawowe rzeczy. Nie mogłam sobie pozwolić nawet na szampon. Kradzież wydała mi się jedynym wyjściem z sytuacji. Wiedziałam, że źle robię i początkowo czułam się bardzo winna. Płaciłam za droższe towary, takie jak sztuka wołowiny, a kradłam paczkę burgerów. W ten sposób zmniejszałam swoje poczucie winy.
Czasem kradłam przy dzieciach – ale tak, żeby tego nie zauważyły. Jak tylko wychodziłam ze sklepu, zmieszanie zastępował przypływ adrenaliny spowodowany świadomością, że mnie nie złapano. Zaczęłam pragnąć tego kopa za każdym razem, gdy wchodziłam do sklepu. Kradzież jedzenia już mi nie wystarczała: przerzuciłam się na droższe towary. Znajdowałam w tym coraz więcej przyjemności i czułam się coraz mniej winna.
Jeśli w telewizji reklamowano nowe perfumy, szłam do miasta i zwijałam flakonik. Zawsze chodziłam w chmurze zapachu, bez tego czułam się zaniedbana. Kręciła mnie sama kradzież i świadomość, że zdobyłam luksusowy produkt za friko. Omiatałam wzrokiem sklep i sprawdzałam, gdzie stoją ochroniarze. Kupowałam trochę jedzenia, a do drugiej torby ładowałam przybory toaletowe i kosmetyki, za które nie płaciłam.
Kradzież w sklepach stała się przymusem. Kiedy uszło mi na sucho wiele razy, zaczęłam wierzyć, że jestem w stanie ukraść wszystko, nawet designerską odzież i bieliznę. Dzięki kradzionym rzeczom udawałam, że wszystko jest w porządku w moim życiu i jestem tą samą Justine. Z perspektywy czasu nie mogę uwierzyć, że tak się zachowywałam. Wiem, że to było złe.
Justine przeczuwała, że zmierza do katastrofy, a mimo to nie potrafiła zerwać z nałogiem. – W 2009 roku wszystko zaczęło się sypać – wspomina. – Byłam w sklepie Asda, gdy dwóch sklepowych detektywów w cywilu wzięło mnie na stronę. >>Uważamy, że pani kradnie