vox
/ 2008-12-19 10:48
/
Zaklinacz Deszczu
Niewidzialna ręka steruje złotym
Adrian Boczkowski, Andrzej Stec 19.12.2008 00:01
Czytaj komentarze(28)
W listopadzie pisaliśmy, że na rynku kroi się coś większego. Mieliśmy rację. Ktoś gra nie tylko przeciw naszej giełdzie, ale i walucie.
Podobna tematyka
Niewidzialna ręka rynku? Nie u nas
„Coś się kroi większego”
„Uważajcie! Wbijacie kij w mrowisko” – ostrzegał nas dyrektor dużego domu maklerskiego. Inny, wystraszony komentator „PB” obawia się, że kilka instytucji, którym nadepnęliśmy na odcisk, chce się zemścić i go „zniszczyć”.
A wszystko przez nasze artykuły, którymi pod koniec listopada zaszokowaliśmy krajowy rynek finansowy. Pisaliśmy, że „ktoś” trzyma w szachu złotego i giełdę. Wtedy niektórzy analitycy nie dowierzali, że to możliwe. Twierdzili, że to tylko teoria spiskowa. Mimo to Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zdecydowała się sprawdzić, co się dzieje (na razie bez sukcesu). Dzisiaj analitykom i inwestorom nie jest do śmiechu. „Ktoś” ostro pogrywa z regulatorami rynku finansowego. Bez pardonu osłabia złotego i steruje giełdowymi indeksami.
Złoty bije właśnie kolejne, wieloletnie rekordy słabości. W czwartek za euro płacono nawet 4,18 zł. To o 10 groszy więcej, niż w środę. Ostatnio euro było tak drogie nad Wisłą w 2005 roku! Od sierpnia tego roku europejska waluta zdrożała aż o jedną trzecią.
A miało być tak dobrze. Jeszcze na początku grudnia 12 analityków prognozowało w naszej, comiesięcznej ankiecie, że za euro zapłacimy w Sylwestra 3,77 zł.
- Bez wątpienia obecny trend słabnięcia złotego zupełnie odbiega od mechanizmów rynkowych obserwowanych dotychczas. Dzięki umocnieniu euro wobec dolara, poprawie sytuacji na światowych giełdach i poprawie na rynku obligacji złoty powinien zyskiwać, a nie tracić. Obecny trend jest również niespójny z sytuacją fundamentalną Polski. Złoty traci przecież dużo mocniej niż waluty dużo mniej wiarygodnych gospodarek – zastanawia się Łukasz Tarnawa, główny ekonomista PKO BP.
Skąd więc ta słabość?
Nasza waluta negatywnie wyróżnia się na tle innych walut regionu. W grę nie wchodzi jednak odwrót zagranicy od rynków wschodzących. O ile na wartości traci ukraińska hrywna, czy rosyjski rubel, to już forint na tle złotego jest oazą spokoju (od sierpnia stracił „tylko” 15 proc. mimo poważnych problemów gospodarczych Węgier).
- Wszystko to wygląda dziwnie. Ceny obligacji są stabilne, więc nie ma strukturalnych przesunięć kapitału na rynku. Mamy więc do czynienia ze spekulacją. Aktywne są zwłaszcza zagraniczne instytucje – komentuje Marek Wołos, dyrektor departamentu doradztwa i analiz DM TMS Brokers.