Nie może też dziwić fakt, że w pewnym momencie na giełdzie notowani byli niemal wszyscy liczący się na rynku deweloperzy: JW Construction, Dom Development, Polnord, LC Corp, Gant i inni. W czasie ofert pierwotnych tych spółek inwestorzy płacili za
akcje każdą podyktowaną cenę, pompując miliardy złotych na konta emitenta, przy czym redukcje zapisów z racji gigantycznego popytu zawsze grubo przekraczały 90 procent.
Na fali tej specyficznej mody szereg notowanych w gmachu przy Książęcej firm decydowało się na zmianę branży na "deweloperkę", co zawsze wywoływało "dziką" euforię inwestorów. Tym ostatnim oczywiście nie przeszkadzał zbytnio fakt braku jakiejkolwiek znajomości rzemiosła "nowego" dewelopera. W efekcie zarząd GPW uznał branżę deweloperską na tyle ważną, że postanowił stworzyć dla niej specjalny indeks WIG - Deweloperzy. Wyjątkowy chyba pech sprawił, że data utworzenia tego indeksu - czerwiec '07- zbiegła się z bliskim szczytem koniunktury nie tylko dla firm deweloperskich, ale i całej giełdy. Wskutek tego na dzień dzisiejszy wykres tego wskaźnika przypomina swoim wyglądem bardzo regularną równię pochyłą.
CZARNE CHMURY
Pierwsze symptomy, na razie tylko spowolnienia koniunktury na rynku mieszkaniowym, pojawiły się w połowie ubiegłego roku. Niestety, jak się okazało, nie miały one tradycyjnego związku z okresem letniej kanikuły. Powakacyjne miesiące 2007 roku nie przyniosły, niestety, tradycyjnego jesiennego ożywienia obrotu na nieruchomościowych rynkach, zarówno pierwotnym, jak i wtórnym. Dla wszystkich grup zawodowych związanych z branżą stało się jasne: "mamy poważniejszy kryzys".
Przyczyn takiego stanu rzeczy trudno się dopatrywać w czymkolwiek innym, aniżeli we wzroście cen nieruchomości do poziomu, przy którym zdolność kredytową, pomimo wówczas wciąż liberalnej polityki banków, miało już bardzo niewiele osób. Po prostu popyt w końcu został zmuszony do powiedzenia "nie" intensywnie pompowanym cenom mieszkań, kosmicznym marżom deweloperów, medialnej propagandzie "dzikiej hossy", czy też praktyce bezmyślnej pogoni za niemal każdą ofertą sprzedaży mieszania. Dopełnieniem czarnego scenariusza, który zapewne ostatecznie pogrzebał resztki entuzjazmu potencjalnych kupców mieszkań, był kryzys kredytów "subprime" w Stanach Zjednoczonych, za którym w otchłań zapaści runęły europejskie rynki nieruchomościowe Wielkiej Brytanii, Irlandii i Hiszpanii, przybliżając groźbę recesji dla całych gospodarek tych państw.z.