jb
/ 89.74.213.* / 2010-06-16 09:56
Savita Ramesh Rathore, stojąc na progu ciemnego warsztatu w bombajskim osiedlu slumsów Dharavi, wypełnionego po sufit używanymi ubraniami, podlicza koszty wesela swego syna, które wyprawiła w ubiegłym roku. - Biżuteria, ubrania, jedzenie, ceremonia – mówi pani Rathore, która na codzień przetwarza stare ubrania na ręczniki. Pożyczyła 645 dol. od lichwiarzy biorących 60% i od przyjaciół. Trzy miesiące temu dostała wartą 215 dol. pożyczkę w rupiach od miejskiej instytucji finansowej Hindusthan Microfinance, aby spłacić część zadłużenia.
Rathore jest w gronie 25 mln Hindusów, którzy wzięli tzw. mikrokredyty, nieraz nie mając odpowiednich dokumentów ani zabezpieczenia. Spółka SKS Microfinance z Hyderabadu jako pierwsza chce teraz wejść na giełdę, dlatego sektor, któremu przypisuje się zasługi w łagodzeniu skutków ubóstwa znalazł się pod presją, aby zaostrzyć standardy. Chodzi o to, by uniknąć narastania złych długów.
- Ogólnie rzecz biorąc, sektor mikrofinansowy wykazuje cechy zachodnich rynków finansowych przed załamaniem. W USA właściciele domów dostawali kredyty równe 120% wartości nieruchomości. Na wiejskich obszarach Indii ludzie biorą 150% wartości swoich przedsięwzięć – mówi Sanjay Sinha, dyrektor zarządzający firmy Micro-Credit Raings z New Delhi.
-------------
Niedługi Indie tąpną.
Swojądroga wyraźnie widać o zgubnym wpływie ślubów na gospodarkę, a jak wiadomo śluby sa wynikiem nieunikania kobiet jak ognia.