No pewnie, że tak. Na pewno spadnie poniżej 1250.
No tego nie wie nikt.
Ale przeszłość pokazała, że zawsze w końcu wracało tam gdzie było wcześniej. Czemu teraz miałoby być inaczej - bo leszczyna marzy aby już tylko rosło? Słaby to powód jak na mój gust.
Rynek jest jak ściskana sprężyna. Jeśli ściskasz sprężynę to na jakiś czas zmienisz jej kształt, ale jak puścisz to sprężyna zawsze wraca do poprzedniej pozycji. Obecnie rynek jest od 3 miechów ściskany do nienaturalnej pozycji, kiedy zostanie puszczony to wróci do poprzedniej, tzn. do trendu właściwego a ten jest spadkowy.
Jesteśmy w potwornie silnym trendzie spadkowym od jesieni 2007, jakby ktoś już zapomniał (a jak widać wielu już zapomniało - wystarczyły trzy miesiące). Trend ten jest tak silny, że zepchnął SP500 na 11letnie minima, 110 punktów poniżej dna intraday poprzedniej bessy 2000-2003. To coś znaczy, to nie są niewinne igraszki. Wystarczy zresztą zobaczyć jak wyglądała struktura obrotów na indeksach w skali ostatnich 10 lat, były mega na spadkach właśnie. Oznacza to, że ogromna rzesza ludzi pożegnała się z giełdą, być może nawet ci co byli na niej przez kilkadziesiąt lat. I nie wrócą, póki nie przyjdą tu następne pokolenia. A to będzie bardzo długotrwały proces, być może nawet kilkunastoletni.
Jak zrobiliśmy na w20 dno na 1471 na jesieni 2008 a potem odbiliśmy w grudniu/styczniu do 1920 to wtedy też każdy już zapomniał, że byliśmy na 1471. A potem rynek nagle i niespodziewanie wrócił do 1471 a nawet spadł jeszcze niżej - do 1253.
Ludzka psychika jest tak skonstruowana, że najmocniej wpływa na nią teraźniejszość. To co przeszłe szybko traci swe oddziaływanie a to co przyszłe jest wyidealizowane i przez to mało autentyczne. A więc skoro tak jest to oznacza to, że jeśli od 3 miechów w20 jest daleko od dna to każdy myśli, że tak już zostanie i tam nie wrócimy. Ale to tylko czyste złudzenie właśnie spowodowane tym, że przeszłość szybko przestaje na nas wpływać i myślimy, że już nie wróci (tym bardziej, jeśli teraźniejszość jest lepsza; ta teraźniejszość jest słodka właśnie - przecież rośnie).
Pamiętam jak mieliśmy dno na 2620 po spadku w lutym 2008 i na parę miesięcy odbiliśmy do 3150. Wtedy też każdy myślał, że na dno już nie wrócimy. Ale wróciliśmy a nawet spadliśmy niżej. Potem spadliśmy nagle w czerwcu 2008 do 2404 (intraday) a w lipcu odbiliśmy do 2800. Znów każdy myślał, że dno już za nami i rynek nie spadnie niżej niż 2500. Pamiętam nawet jak Jakubiec w TVN CNBC mówił wtedy, że dno absolutne jest na 2500, tak mówiło też wieli anali (znów widać było silny wpływ teraźniejszości na opinie ludzi). O spadku poniżej 2000 nie myśleli nawet najwięksi pesymiści. I w tej sielankowej atmosferze spadliśmy nagle do 2300 a potem (po bankructwie Lehmanna) do 1900 i w końcu do 1471. A na końcu spadliśmy na 1253.
Przypomnij sobie jak było z ropą. Kiedy była po 147 dolarów to wszyscy byli już tak zahipnotyzowani silnymi wzrostami na tym rynku, że wydawało im się, że nigdy się nie skończą. Nikt normalny nie mówił w ogóle o spadku (w tamtej optyce to było "niemożliwe") w obawie o ośmieszenie się. Zamiast tego prześcigano się w kolejnych rekordach dalszych wzrostów (250 dolarów za baryłkę, ktoś nawet mówił o 800 dolarach). A tymczasem baryłka szybko spadła do 33 dolarów, czyli tam, gdzie nikomu się nie śniło. Identyczną sytuację mamy teraz z giełdami, też już nikomu nie śni się, że może ponownie bardzo nisko spaść. Analogia do wzrostów na ropie powinna jednak wciąż stymulować naszą czujność.
Skoro szybcy gracze brali papier od 1253 to oznacza to, że będą chcieli go oddać i zrealizować zysk. A to z kolei oznacza, że gdy to zrobią to spadniemy z powrotem w ten rejon. Jak było zawsze. Czemu teraz miałoby być inaczej? Giełda to nie koncert życzeń dla leszczy ani święty Mikołaj, który wiecznie tylko rozdaje prezenty na wiecznym wzroście.
Ktoś mógłby powiedzieć, że teraz nie ma już powodu aby spadało. Ale nie było też powodu aby spadło do 1253. Mimo to spadliśmy tam jednak. Nie było też tak naprawdę powodu aby ropa spadła aż ze 147 dol. do 33. A jednak spadła. Jak widać nie musi być jakiegoś specjalnego powodu, wystarczy, że grube ryby chcą zrealizować zyski i choćby dlatego spadnie. I wystarczy, że coś przestało rosnąć, wtedy brutalnie realizuje się zyski. A giełdy już od 1,5 miecha nie chcą rosnąć. Wczorajsza anemiczna sesja na wall street to typowa sesja jaką widzimy tam już od dłuższego czasu.