piciu
/ 2009-04-07 09:27
/
"Nikt" i Mistrz gry: „Najlepsze spółki tygodnia"
PKO BP przegrał precedensową batalię sądową w sprawie kredytu "Alicja"
Wraca temat legendarnego kredytu "Alicja" oferowanego przed ośmiu laty przez bank PKO BP. Okazuje się, że jeden z klientów wygrał z bankiem precedensową batalię sądową.
Dziś klienci kredytu "Alicja" domagają się od banku umorzenia części długów. Z informacji "Gazety Wyborczej" wynika, że obecnie taki kredyt spłaca ok. 15 tys. klientów banku, zaś w lutym 2008 roku gazeta opisywała problemy kredytobiorców, którzy w latach 1997-98 zadłużyli się na ok. 70-80 tys. zł i mimo regularnego opłacania należności dziś nadal tkwią w długach, do zapłacenia zostało im jeszcze ok. 90-100 tys. zł.
Istota problemu tkwi w konstrukcji tego kredytu: klienci w miesięcznych ratach spłacali tylko część naliczonych odsetek, a reszta była dopisywana do kapitału, dzięki czemu raty były niskie i na taki kredyt stać było wiele osób. Mechanizm ten miał łagodzić skutki wysokiej inflacji z lat. 90. W efekcie klienci do dziś spłacają zadłużenie.
"Część klientów uważa, że bank ich oszukał, bo mógł przewidzieć, że inflacja będzie spadała wolno, a wysokie odsetki dopisywane do kapitału lawinowo powiększą wartość kredytu. - PKO BP wprowadził na rynek kredyt, którego nie dało się spłacić. Powinien umorzyć część kredytu - mówi Violetta Kaczmarek, jedna z klientek. Bank jednak nie chce o tym słyszeć, proponuje co najwyżej zamianę "Alicji" na zwykły kredyt hipoteczny, z zachowaniem dotychczasowego stanu zadłużenia." - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Z informacji "Gazety Wyborczej" wynika, że: "kilku klientów PKO BP nie odpuściło bankowi i skierowało sprawy do sądu. Jedna z tych osób zdołała wywalczyć prawomocny wyrok o umorzeniu większości zadłużenia. Chodzi o klienta z Wrocławia (nie zgodził się na publikację swoich danych), który w maju 1998 r. zaciągnął 75 tys. zł kredytu. Choć dziś spłacił 110 tys. zł, bank podliczył niedawno jego zobowiązania na kolejne 84 tys. zł. Klient dowodził przed sądem, że nawet gdyby przez kolejnych osiem lat spłacał raty, to i tak nie będzie w stanie oddać wszystkich pieniędzy. Rozliczyłby się z bankiem dopiero w 2023 r., a wówczas ostateczny koszt kredytu przekraczałby czterokrotnie jego pierwotną wartość. A to byłaby już lichwa."
Klient argumentował, że sposób naliczania odsetek był nieuczciwy oraz że bank obciążył go finansowymi skutkami wad systemu. Ponadto stwierdził, że umowa w efekcie okazała się niewykonalna, a prawo stanowi, że "kontrakt obiektywnie niewykonalny z powodu istniejących w chwili jego zawierania przeszkód faktycznych jest nieważny".
Nietrudno domyślić się, w jaki sposób bronił się bank. Padły tu argumenty o świadomym podpisaniu umowy i możliwości skorzystania z innej oferty. Sąd pierwszej instancji podzielił to stanowisko, uznając, że kredyt ten nie był niemożliwy do spłacenia, wystarczyło tylko spłacać raty wyższe od minimalnych, aby nie popaść w pętlę zadłużenia.
"Sytuacja odwróciła się dopiero w drugiej instancji. Sąd apelacyjny uznał, że klient nie mógł sam ustalić, jak wysoką ratę powinien płacić, by jego dług spadał, a nie rósł. Sędzia powołał się na przepis kodeksu cywilnego, z którego wynika, iż jeśli z powodu "nadzwyczajnej zmiany stosunków" spełnienie jakiegoś świadczenia (w tym wypadku spłata kredytu) groziłoby jednej ze stron "nadmiernymi trudnościami lub rażącą stratą", sąd może ustalić nowe warunki realizacji umowy. Sąd wyliczył, że gdyby zamiast "Alicji" klient zaciągnął zwykły kredyt o wartości 75 tys. zł, musiałby w sumie spłacić 120 tys. zł. I orzekł, że jeśli do już spłaconych 110 tys. zł kredytobiorca dopłaci brakujące 10 tys. zł, umowa zostanie rozwiązana." - podaje "Gazeta Wyborcza".
Mimo że sprawa jest precedensowa, bank PKO BP nie obawia się nagłego napływu kolejnych pozwów od sfrustrowanych klientów kredytu "Alicja", nie zamierza też ubiegać się o kasację. "Ze względu na specyficzne okoliczności tej sprawy odnoszenie wyroku sądu do innych podobnych kredytów byłoby nieuzasadnione" - informuje rzeczniczka PKO BP, Izabela Świderek-Kowalczyk.
"kontrakt obiektywnie niewykonalny z powodu istniejących w chwili jego zawierania przeszkód faktycznych jest nieważny"
Sędzia powołał się na przepis kodeksu cywilnego, z którego wynika, iż jeśli z powodu "nadzwyczajnej zmiany stosunków" spełnienie jakiegoś świadczenia (w tym wypadku spłata kredytu) groziłoby jednej ze stron "nadmiernymi trudnościami lub rażącą stratą", sąd może ustalić nowe warunki realizacji umowy. Sąd wyliczył, że gdyby zamiast "Alicji" klient zaciągnął zwykły kredyt o wartości 75 tys. zł, musiałby w sumie spłacić 120 tys. zł. I orzekł, że jeśli do już spłaconych 110 tys. zł kredytobiorca dopłaci brakujące 10 tys. zł, umowa zostanie rozwiązana."
malo precyzyjne te przepisy