brydzia
/ 2008-11-25 20:26
/
10-sięciotysiącznik na forum
12:13 25.11.2008 Nr 3796, kolumna 11
Zwycięzca Parkiet Futures 2008 zarobił jednego dnia 95 procent
Tomasz Hońdo
Ogromna zmienność notowań, dźwignia finansowa i możliwość zarabiania na spadku kursu kontraktów terminowych sprawiły, że każdego dnia trwania zakończonego w piątek konkursu inwestycyjnego najlepsi gracze zarabiali po kilkadziesiąt procent
O zwycięstwo w konkursie giełdowym Parkiet Futures 2008, organizowanym przez "Parkiet" wspólnie z Domem Inwestycyjnym BRE Banku, nie było łatwo. Najlepszy zawodnik Jacek Czarnecki z Sosnowca, w ciągu jednej sesji zdołał pomnożyć kapitał prawie o 95 proc. W nagrodę otrzyma luksusowy samochód.
Aby wygrać trwającą od 27 października rywalizację, należało osiągnąć najwyższą dzienną procentową stopę zwrotu (nagrody czekały również na inwestorów, którzy zdobyli kolejne cztery miejsca, a także na tych graczy, których stopy zwrotu były najwyższe jedynie danego dnia, mimo że nie uplasowali się w czołówce głównego rankingu).
Ryzykowali swoje pieniądze
Nie miało przy tym znaczenia to, jaką kwotą obracał dany zawodnik, pod warunkiem, że wpłacił na specjalny rachunek w DI BRE od 10 tys. do 100 tys. zł. Innymi słowy, zmagania były tym bardziej emocjonujące, że inwestorzy angażowali własne, a nie wirtualne pieniądze. W konkursie udział wzięło ponad 130 inwestorów, którzy wpłacili łącznie ponad 2,6 mln zł. Przeciętnie uczestnik zmagań dysponował więc na starcie kwotą prawie 19,8 tys. zł.
Uczestnicy rywalizacji obracali wyłącznie jednym rodzajem instrumentów - kontraktami terminowymi na WIG20 (wygasającymi w grudniu br.). Zawierają one tzw. dźwignię finansową - inwestorzy, otwierając pozycje w kontraktach, muszą posiadać jedynie ułamek (obecnie 10,8 proc.) wartości tych instrumentów (tzw. depozyt zabezpieczający). W przypadku gracza, który całą gotówkę przeznaczył na depozyty, zmiana kursu np. o 5 proc. przekładała się na zmianę wartości całego portfela o 50 proc.
Konkurs Parkiet Futures 2008 odbywał się w okolicznościach, które sprzyjały gwałtownym skokom kursów. Rywalizacja wystartowała w momencie, kiedy rozpoczynało się silne odbicie po gwałtownej wyprzedaży w październiku. Po kilku dniach rynek ponownie zmienił kierunek. Średnia rozpiętość dziennych zmian kursu kontraktów (dystans między najniższym i najwyższym kursem dnia) wyniosła w tym czasie aż 5,4 proc. Na niektórych sesjach rynek był jeszcze bardziej rozchwiany. 12 listopada kontrakty zanurkowały o ponad 10 proc. (właśnie wtedy zwycięstwo w całym konkursie wywalczył Jacek Czarnecki).
Daytrading górą
Ogromna zmienność kursów, w połączeniu z dźwignią finansową i specyficznymi zasadami konkursu sprawiły, że gracze przyjęli zazwyczaj strategię daytradingu, tzn. kilkukrotnego lub nawet częstszego otwierania i zamykania pozycji w ciągu jednego dnia. Dalekie od prawdy byłoby jednak stwierdzenie, że rynek futures wymaga nieustannego monitorowania notowań.
- Mój czas na śledzenie sytuacji był mocno ograniczony, ze względu na pracę zawodową i studia. Najczęściej pozycje otwierałam rano i zamykałam wieczorem tego samego dnia lub otwierałam wieczorem i zamykałam rano następnego dnia - wyjaśnia Agnieszka Kołaczek, która zajęła drugie miejsce w konkursie. Zajmujący kolejną pozycję Jarosław Tromski przekonuje, że kluczem do sukcesu jest konsekwentna realizacja strategii.
Ponieważ kontrakty terminowe umożliwiają zarabianie także na spadku notowań, bessa nie stanowiła żadnej przeszkody w pomnażaniu kapitału. Właśnie tzw. krótka pozycja (czyli gra na spadki) zdecydowała o najlepszym wyniku w rywalizacji.
Najlepszy uczestnik rywalizacji osiągnął 95 proc. zysku na sesji 12 listopada. Właśnie wtedy odnotowano największy w czasie konkursu dzienny spadek kursu kontraktów. Zwycięzca przez cały dzień utrzymywał krótką pozycję. Na tak wysoką stopę zwrotu nie miał wpływu tzw. fixing cudów (w końcu sesji został sztucznie wywindowany indeks WIG20).