łetam afroizraelczycy nie dadzą się im wykopać:))
cytat:
W amoku łatwego kredytu sprzed kilku lat każdy bank, każde większe biuro maklerskie i przede wszystkim każda kompania asekuracyjna siedziała po uszy w CDS-ach( credit default swaps).Ubezpieczanie obligacji każdego autoramentu było wielkim biznesem. Od kryształowo pewnych AAA obligacji “blue chips”, poprzez wysokiej (do czasu) jakości obligacji Fannie Mae i Freddie Mac, aż po obligacje zbankrutowanej Piclandii o której nikt nie słyszał, każda emisja obligacji mogła zostać ubezpieczona CDS-ami. Heck, im bardziej ryzykowna tym lepiej bo tym większe prowizje. W pewnym momencie ogon zaczął machać psem - cały początkowy biznes handlowania obligacjami nie umywał się i rentownością i rozmiarem do CDS-owskiego eldorado.
Jako wieloryb wśród ubezpieczycieli AIG grała w tym pierwsze skrzypce. CDS-y są w końcu formą polisy ubezpieczeniowej. Była jednak jedna duża różnica między AIG a resztą. Banki w dobie przedkryzysowej, jak to banki, bezmózgowo handlowały CDS-ami w obie strony. To tu wygenerowały parę CDS-ów i je opyliły, to tam parę dokupiły. W rezultacie tego terror całkowitego ryzyka jest teraz bardziej rozłożony. Oczywiście że jesteśmy w głębokim jogurcie gdy emitent CDS-ów które posiadamy padnie – przyzna bank. Ale na jego bankructwo zabezpieczyliśmy się CDS-ami innego banku, który z tej okazji także musi zbankrutować, ha, ha, ha. Słowem – coś w rodzaju wzajemnego szachowania się wzajemnie gwarantowaną destrukcją.
Inna sprawa z AIG. W swojej nieskończonej głupocie czy, jak się jeszcze może okazać, w przebłysku ratującego życie geniuszu, AIG wyłącznie sprzedawała CDS-y, nigdy nie kupowała. A sprzedawała b-i-g, z rozmachem, jak to na ubezpieczeniowego wieloryba przystało. Ubezpieczała w ten sposób setki miliardów dolarów. A banki, jak przystało na ostoje bezpieczeństwa, ubezpieczały się i zabezpieczały po zęby ...u AIG. Przezorny przecież zawsze ubezpieczony.
Rezultat tego szaleństwa staje się teraz ewidentny - każdy dosłownie bank “wisi” na CDS-ach AIG. Gdyby AIG zniknęła ze sceny olbrzymia ilość bankowych aktywów zostałaby pozbawiona tego “ubezpieczenia” a więc stałaby się dużo mniej warta, ze znanym lewarem na topniejące rezerwy bankowe. A to ze znanym lewarem na wycenę banków, bo jak wiadomo bank trzymający większy szmelc jest nieporównywalnie mniej warty niż bank trzymający mniejszy szmelc. Mniej warty bank może z kolei zbankrutować dużo łatwiej i Ben może go nie uratować. Ale jak zbankrutuje to z kolei jego CDS-y staną się zero warte, co pociągnie możliwe bankructwo kolejnych banków. A tych Ben już nie ma najmniejszych szans wyratować w rozwijającej się lawinie.
Słowem - AIG trzyma zapalnik pod strukturalnym kolapsem całego systemu. Widmo gigantycznego efektu domina sprawia że banki modlą się aby tylko AIG nie zbankrutowała. Już lepiej niech zbankrutuje FED! I dlatego też Ben może sobie robić po pięć linii w piasku na dzień ale AIG nie mogło po prostu zbankrutować, punkt, kropka. Linia w granicie.
©2008cynik9
autor: Cynik9 o 09:24