wzrost cen mieszkań (spekulacja + kłopoty z działkami) i żywności (wzrost cen w Europie) ma niewielki związek z presją płacową na rynku pracy. Po prostu dlatego, że polactwo i tak (i to z duzymi oporami) zaledwie przyswaja importowaną technikę pracy w najbardziej podstawowych zawodach jak handel czy produkcja prostych dóbr (w importowanych fabrykach zaprojektowanych tak by mogły je obsługiwać nawet małpy). O ile polski fizol zarabia na tyle na ile zasługuje to dalej utrzymuje sie postkomunistyczna eksploatacja umysłowych - jak lekarze i nauczyciele.